Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Legia Warszawa - FK Astana w trzeciej rundzie el. LM! Relacja dostępna także na urządzeniach mobilnych! Najmocniejsze wydarzenie tego meczu miało miejsce, gdy ten jeszcze się nie rozpoczął. Kiedy piłkarze obu drużyn wchodzili na murawę, na "Żylecie" pojawiła się spuszczone z dachu płótno przedstawiające niemieckiego żołnierza przystawiającego pistolet do głowy dziecku. Wszystko to uwieńczone było napisem w języku angielskim - "Podczas Powstania Warszawskiego Niemcy zamordowali około 160 tysięcy osób, wiele z nich było dziećmi". Zanim sędzia zagwizdał po raz pierwszy, usłyszeliśmy jeszcze przeszywający każdego Polaka odgłos syreny znany z obchodów Godziny "W", a później wykonanego a cappella "Mazurka Dąbrowskiego". Fani Legii, którzy od lat słyną z niezwykle wymownych opraw, zwłaszcza z okazji ważnych dla naszej niepodległości rocznic, tym razem stworzyli coś, co jeszcze na długo pozostanie w pamięci nie tylko piłkarskich kibiców. Szkoda, że zawodnicy Jacka Magiery przez długie minuty nie dostosowali się do poziomu fanów. Legia wprawdzie zagrała dużo lepiej niż przed tygodniem, ale to było stanowczo za mało, żeby odrobić dwubramkową stratę ze spotkania w Kazachstanie. To, co mogło robić wrażenie, to niesamowite poświecenie, z jakim grali legioniści. Byli zdecydowani, czasem dość ostrzy, posuwający się do zagrań na granicy faulu. Przy takiej postawie udało się zneutralizować tych, którzy w pierwszym meczu zrobili Legii najwięcej krzywdy, czyli Patricka Twumasiego i Juniora Kababangi. Ale w środowy wieczór trzeba było przede wszystkim strzelać gole. Świetna ku temu okazja była po niespełna pół godzinie, kiedy kapitalną okazję do zmniejszenia strat miał Armando Sadiku. Albańczyk był sam w polu karnym, dostał świetną piłkę, ale jego uderzenie trafiło tylko w Aleksandra Mokina. Mogło się wydawać, że ta sytuacja napędzi kolejne ataki mistrzów Polski. Ale tak nie było. Astana, choć nie koncentrowała się tylko na wybijaniu piłek przed siebie, to świetnie potrafiła zagęścić środek pola. A że skrzydła Legii nie były w środę zbyt żywotne, nie mówiąc już o pozbawionej lidera drugiej linii, to mecz przypominał klasyczne bicie głową w mur. Mijały minuty, "Wojskowym" coraz bardziej odjeżdżała wymarzona Liga Mistrzów, a obraz wydarzeń się nie zmieniał. Po niespełna godzinie z boiska zszedł Sadiku. Trudno było zrozumieć decyzję Magiery, bo Albańczyk to tak naprawdę jedyny nominalny napastnik w drużynie Legii, a goli mistrzowie Polski potrzebowali niczym powietrza. W jego miejsce wszedł Kasper Hamalainen, ale to wciąż nie było to. Dopiero nieco pokerowa zagrywka Magiery - wycofanie z obrony Adama Hlouszka i wpuszczenie na boisko Sebastiana Szymańskiego, dodało legionistom animuszu. To właśnie po dośrodkowaniu nastolatka z Białej Podlaskiej, Mokin skapitulował, bo celną główką popisał się Jakub Czerwiński. Do awansu legioniści potrzebowali jeszcze jednego gola. Do końca pozostał kwadrans. Astana zwarła szeregi, Legia zaczęła zdecydowanie dominować i... nic z tego nie wyszło. Choć pod kazachską bramką kotłowało się nie raz, to jednak Legia nie stworzyła sobie żadnej okazji, aby przechylić szalę awansu do Ligi Mistrzów na swoją korzyść. Na pocieszenie mistrzom Polski pozostanie szansa sforsowania bram do Ligi Europejskiej, gdzie jako rozstawiona drużyna, wystąpią w czwartej rundzie kwalifikacji. Krzysztof Oliwa Legia Warszawa - FK Astana 1-0 (0-0) Bramka: 1-0 Czerwiński (77.) Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Artur Jędrzejczyk, Jakub Czerwiński, Michał Pazdan, Adam Hlousek (69. Sebastian Szymański) - Michał Kucharczyk, Michał Kopczyński (65. Krzysztof Mączyński), Thibault Moulin, Guilherme, Dominik Nagy - Armando Sadiku (58. Kasper Hamalainen). FK Astana: Aleksandr Mokin - Igor Szytow, Jurij Łogwinienko, Marin Anicic (63. Jewgienij Postnikow), Dmitrij Szomko - Patrick Twumasi, Iwan Majewski, Laszlo Kleinheisler, Sierykżan Mużykow (83. Sdrjan Grahovac), Roman Murtazajew (57. Abzal Bejsebekow) - Junior Kabananga. Sędzia: J. Kehlet Widzów: 24 937 El. Ligi Mistrzów: wyniki, terminarz, strzelcy, gole