Po zwolnieniu Grahama Pottera, Frank Lampard po ponad dwóch latach wrócił do Chelsea w roli tymczasowego menadżera do końca sezonu. "The Blues" spisują się fatalnie w Premier League, gdzie zajmują aktualnie dopiero jedenastą pozycję w tabeli. Szybko pożegnali się również z krajowymi pucharami, a jedyną nadzieją na uratowanie sezonu pozostała Liga Mistrzów. Tutaj na 44-latka od razu czekało jednak poważne wyzwanie i ćwierćfinałowy dwumecz z obrońcą tytułu - Realem Madryt, prowadzonym przez byłego szkoleniowca londyńczyków Carlo Ancelottiego, który teraz stanął oko w oko ze swoim ówczesnym podopiecznym. Podobnie jak w ligowej potyczce z Wolverhampton w weekend, tak i tym razem Lampard musiał pogodzić się porażką swojego zespołu. "Królewscy" wygrali 2:0 po bramkach Karima Benzemy i Marco Asensio, a sytuację dodatkowo skomplikowała im czerwona kartka otrzymana przez Bena Chilwella w 58. minucie spotkania. Lampard: U zawodników widoczny jest brak wiary Angielski szkoleniowiec przyznał, że w zespole widoczny jest obecnie brak wiary we własne umiejętności. Kluczem w rewanżu będzie zatem świadomość jego zawodników, do czego są zdolni. "Wynik jest, jaki jest. (...) Brakuje nam nieco wiary, zawodnicy nie wiedzą, na jak wiele ich stać. W przyszłym tygodniu czeka nas prawdziwa walka" - dodał. 44-latek nadal ma jednak nadzieję na odwrócenie losów dwumeczu, zapewniając, że przed własną publicznością mogą dziać się wyjątkowe rzeczy. "Na Stamford Bridge dzieją się wyjątkowe rzeczy. Musimy wierzyć. Drzwi wciąż są otwarte i to od nas zależy, czy to wykorzystamy, czy nie" - powiedział. Rewanżowe spotkanie pomiędzy Chelsea a Realem Madryt odbędzie się już 18 kwietnia o godzinie 21.00.