Pierwsze spotkania 1/4 finału tegorocznej edycji Ligi Mistrzów z pewnością nie zawiodły - 9 kwietnia padły dwa remisy, 2:2 między Arsenalem i Bayernem Monachium oraz 3:3 między Realem Madryt i Manchesterem City. Nie zabrakło goli, nagłych zwrotów akcji, czasem i kontrowersji - a to wszystko tylko zaostrzało apetyty kibiców. Kolejnego dnia, w środowy wieczór, do walki o półfinał Champions League ruszyły cztery następne ekipy - PSG podjęło FC Barcelona, a Atletico Madryt zmierzyło się w stolicy Hiszpanii z Borussią Dortmund. "Los Colchoneros" oraz "Die Borussen" nie byli od czasów losowania bieżącej fazy LM typowani do roli faworytów do sięgnięcia po puchar - tym bardziej więc obie ekipy chciały wszystkich zaskoczyć swoimi występami... Burza po decyzji Legii. Były agent Lewandowskiego grzmi. "Mógłbyś wykładać o manipulacji" Liga Mistrzów. Atletico Madryt - Borussia Dortmund. Przebieg i wynik meczu Pierwszy gwizdek na Estadio Metropolitano rozbrzmiał dokładnie o godz. 21.00 i... gospodarze od początku ruszyli do ataków na bramkę Borussii. Na samym początku starcia swojej szansy szukał m.in. Griezmann, który zgrywał piłkę do Moraty - ten jednak został prędko zablokowano. Niemniej taktyka różnych nacisków na niemiecki zespół opłaciła się już w 5. minucie - wówczas to bramkarz BVB Gregor Kobel mocno nierozważnie zagrał futbolówkę w stronę Iana Maatesena, ten zaś kopnął ją w taki sposób, że trafiła ona... pod nogi Rodrigo de Paula. Gracz madryckiej drużyny nie miał żadnych kłopotów z tym, by wykorzystać tę sytuację i uderzył obok Kobela, wprost do siatki - dzięki temu "Los Rojiblancos" bardzo prędko wyszli na prowadzenie 1:0, nakładając na oponentów jeszcze większą presję. Piłkarze ekipy z Nadrenii Północnej-Westfalii nie rzucili się do tego, by prędko zripostować trafienie - wręcz dali sobie jeszcze bardziej "docisnąć śrubę" i niedługo potem szansę na podwyższenie rezultatu miał Axel Witsel, który w widowiskowy sposób, odbijając piłkę piętą, zmusił golkipera BVB do parady. Nawet jednak gdyby Belg zdobył bramkę, to nie zostałaby ona uznana - wcześniej bowiem był na spalonym. Kolejna ciekawa szansa dla miejscowego zespołu nadeszła w 12. minucie - wówczas to próbę strzału podjął Llorente, aczkolwiek został on w porę przyblokowany. Później tempo gry momentami już spadało, natomiast niezmiennie, mimo zwiększającego się posiadania piłki po stronie Borussii, warunki dyktowało Atletico. W 24. minucie, po ciekawej wrzutce w stronę Witsela, w obronie interweniował... Jadon Sancho, chroniąc swój zespół przed kolejnym zagrożeniem. Niedługo potem - w minucie 27. żółtą kartkę za dosyć brzydki faul na rywalu (tzw. "stempel") obejrzał Samuel Lino, który będzie musiał pauzować przez to w rewanżu. To zdarzenie było poniekąd znaczące w kontekście tego, co zdarzyło się później... Najpierw goście spróbowali nowej ofensywy - dośrodkowania w okolice "piątki" szukał Sancho, który został jednak zablokowany. Wywalczył on jednak rzut rożny, który nie przyniósł graczom Terzicia jednak żadnych wymiernych korzyści - Felix Nmecha po zagraniu korneru uderzył głową poza światło bramki. Inicjatywa powróciła do hiszpańskiej ekipy - w 32. minucie, po wyrzucie z autu, po prawej stronie boiska doszło do kompletnego nieporozumienia Hummelsa i Schlotterbecka, w wyniku czego do futbolówki dopadł Alvaro Morata - odegrał do Griezmanna, a ten zmyślnie podciął piłkę do wspominanego już Lino, który nie dał szans Kobelowi - było 2:0. Do przerwy klub z Dortmundu próbował wykonywać jeszcze pewne próby - w wielu przypadkach dosyć niemrawe - zniwelowania tej przewagi. W 42. minucie, niejako chcąc odkupić swoje winy, na uderzenie z dystansu posilił się Maatsen, natomiast Jan Oblak stanął na posterunku. Niedługo później zaś niezmiennie aktywny Sancho odnalazł swoją wrzutką w polu karnym Karima Adeyemiego, ale ten został skutecznie zatrzymany. Ostatecznie wynik się nie zmienił przed tym, jak obie drużyny udały się do szatni. Po zmianie stron widać było pewną przemianę w graczach Borussii - to właśnie oni postanowili narzucić tempo zmagań, natomiast wciąż brakowało im zdecydowania, które mogłoby poskutkować realnym zagrożeniem dla bramki Oblaka. Ostatecznie dopiero w 51. minucie Słoweniec był zmuszony do jakiejś poważniejszej interwencji - trudno jednak stwierdzić, by uderzenie Fuellkruga, momentami całkowicie niewidocznego w pierwszej części starcia, było szczególnie kąśliwe. Bramkarz zatrzymał lecący przy ziemi strzał - i to by było na tyle. Niejako w ramach riposty z atakiem ruszyli gospodarze - uderzenie zza pola karnego próbował Nahuel Molina, natomiast Kobel odbił piłkę - choć niepewnie. Niedługo potem nieco lepiej poradził sobie przy wyłapaniu uderzenia głową ze strony Moraty. W 56. minucie z kolei Julian Brandt starał się o zdobycie bramki kontaktowej dla gości - został jednak zablokowany. To była tak czy inaczej kolejna oznaka tego, że "Die Borussen" po przerwie opuścili szatnię z nieco odmiennym nastawieniem od tego, jakie prezentowali w pierwszych 45 minutach z lekkim okładem. Niedługo potem na długie dośrodkowanie posilił się Marcel Sabitzer - pomysł był całkiem niezły, bowiem w głąb pola karnego ruszał właśnie Adeyemi, który jednak został doskonale przypilnowany przez Witsela oraz Molinę. Ofensywa spełzła więc na niczym. W 70. minucie z kolei dwie obiecujące szanse zaraz po sobie mieli "Los Colchoneros" - najpierw Marcos Llorente zagrywał z prawej flanki do Lino, który będąc na półwślizgu minął się tylko odrobinę z futbolówką. Potem zaś, praktycznie w tej samej akcji, futbolówka trafiła do Pablo Barriosa - jego "petarda" zza "szesnastki" odbiła się jednak od dobrze ustawionego Matsa Hummelsa. Trzy minuty później niezmiennie aktywny w tamtym fragmencie spotkania Brandt wykonał rzut wolny, który przeleciał naprawdę o centymetry nad poprzeczką. Po kilku chwilach stały fragment gry z kolei wyszedł całkiem nieźle Atletico - zagranie Griezmanna trafiło ostatecznie - po koźle - do Lino, który odbił futbolówkę będąc w powietrzu. Wówczas to Kobel popisał się kapitalną obroną i uchronił swój zespół przed prawdziwym "nokautem". W 80. minucie golkiper pokazał jednak znowu swoją gorszą stronę - w niemal bliźniaczy sposób jak przy pierwszym golu doprowadził do zagrożenia przed własną bramką, ale na swoje szczęście uderzenie Griezmanna zostało niedługo potem zablokowane. Marcos Llorente próbował jeszcze kontynuować ofensywę, zagrał do Lino, którego główka była jednak niecelna - tak czy inaczej ewentualna bramka nie byłaby uznana, bowiem Llorente nie zmieścił się... z piłką w boisku. Odpowiedź Borussii była dotkliwa - Brandt zagrywał długą piłkę do Sebastiena Hallera, futbolówka odbiła się jeszcze od Moliny, po czym Iworyjczyk zrobił obrót i... uderzył obok bezradnego Jana Oblaka. Było już tylko 2:1 dla gospodarzy. Następne minuty obfitowały w momenty, które przyprawiały kibiców obu ekip o dreszcze - w 85. Angel Correa miał dogodną szansę na zdobycie bramki, ale skutecznie przeszkodził mu Hummels. Parę chwil później zaś Jamie Bynoe-Gittens nieomal pokonał Oblaka - jego "bomba" trafiła w poprzeczkę, strzał był minimalnie niecelny. Ostatecznie rezultat już się nie zmienił - Atletico Madryt wygrało 2:1 z Borussią Dortmund, nawet pomimo licznych prób wyrównania chociażby ze strony wspominanego Bynoe-Gittensa w ostatnich chwilach trwania starcia czy Brandta, który dosłownie w ostatnich sekundach uderzył z główki w spojenie poprzeczki i słupka. Tym samym to piłkarze Simeone znajdują się w nieco lepszym położeniu przed rewanżem. Wisła reaguje na decyzję PZPN i ogłasza. Ważne wieści dot. kupna biletów na Puchar Polski Liga Mistrzów. Kiedy rewanżowe starcie Atletico Madryt i Borussii Dortmund? Kolejna potyczka pomiędzy "Los Rojiblancos" oraz BVB odbędzie się - oczywiście tym razem na Signal Iduna Park - dokładnie 16 kwietnia, również o godz. 21.00. Wszystkie spotkania Ligi Mistrzów można oglądać na sportowych kanałach premium Polsatu oraz w Polsat Box Go.