Kibice Eintrachtu Frankfurt ruszyli licznie do Neapolu mimo świadomości, że nie będą mogli kupić biletów na mecz. To skutek decyzji Ministerstwa Spraw Wewnętrzych Włoch, która zakazała Napoli sprzedaży wejściówek dla gości. Według raportów włoskich mediów w mieście miało się pojawić około 600 fanów z Niemiec, którzy w eskorcie policji udali się do centrum miasta. Tam rozpoczęły się regularne walki z funkcjonariuszami. W ruch poszły kamienie, krzesła czy race, a świadkowie wprost mówili, że na ulicach trwała partyzancka wojna. Bilans starć w Neapolu: 8 aresztowanych kibiców i 6 rannych policjantów W czwartkowy poranek na specjalnie zwołanej konferencji prasowej do sprawy zamieszek odniósł się Alessandro Giuliano, komisarz neapolitańskiej policji, który podsumował "bilans" walk z poprzedniego dnia. - Dziękuję przede wszystkim wszystkim funkcjonariuszom, którzy poświęcili się w niezwykły sposób i z wyjątkowym profesjonalizmem. Ich głównym zadaniem było rozdzielenie obu grup kibiców i mimo krytycznej w pewnym momencie sytuacji udało się to zrobić. [...] Na ten moment aresztowaliśmy 5 Włochów i 3 Niemców, ale chwilowa liczba, bo ciągle identyfikujemy podejrzanych. W wyniku walk 6 policjantów zostało rannych lub posiniaczonych - cytuje go "La Gazzetta dello Sport". Włoska policja po uspokojeniu zamieszek momentalnie ruszyła, by wyszukiwać potencjalnych sprawców. Według relacji mediów 470 niemieckich kibiców zostało zabranych z hoteli na komisariaty w celu identyfikacji, a nad ranem część z nich została odeskortowana na lotnisko, skąd mieli wrócić do swojego kraju. Wielu pozostało jednak na komendach, bo śledztwo wciąż trwa, a funkcjonariusze analizują nagrania wykonane w trakcie starć. CZYTAJ TAKŻE: Rosja startuje na mistrzostwach świata! Żadnych sankcji, wszystkie honory Prezydent Napoli apeluje do włoskiej premier, by była jak Margaret Thatcher Wściekły na cała sprawę był z kolei Aurelio de Laurentiis, prezydent Napoli. Wystosował on specjalny apel do włoskiej premier Giorgii Meloni, nawołując, by podjęła ona w temacie walki z chuliganami radykalne decyzje, jak swego czasu Margaret Thatcher w Wielkiej Brytanii. Mocno zaatakował także UEFA. Swój komunikat w tej sprawie wystosował także Eintracht Frankfurt. - Policja potwierdziła, że atak w mieście pochodził od kibiców Napoli, ale to nie usprawiedliwia przemocy, która wybuchła po obu stronach. Zakazy prowadzą donikąd, pozbawiają fanów rywalizacji, a i tak niektórym osobom nie przeszkadzają, by się spotkać. Chaos i improwizacja zastąpiły organizację, którą przygotowaliśmy - skomentował sprawę Philipp Reschke, członek zarządu Eintrachtu zajmujący się relacjami z kibicami. Fani Eintrachtu szukali kolejnego starcia. Tym razem na lotnisku Kibicom z Frankfurtu najwyraźniej było jednak mało wrażeń, bo "Corriere dello Sport" informuje o kolejnych próbach starć z ich udziałem, tym razem w Fiumicino, gdzie znajduje się jedno z lotnisk obsługujących podróżujących z i do Rzymu. Ci wracający do Niemiec mieli czychać na walkę z kibicami Lazio i Romy, którzy wyruszali na mecze wyjazdowe swoich drużyn odpowiednio do Alkmaar i San Sebastian. Ostatecznie jednak w tym przypadku w zarodku te próby miała zneutralizować policja.