Finaliści poprzedniej edycji Ligi Mistrzów zaprezentowali się wczoraj na Stadio Diego Armando Maradona fatalnie. Byli wolni, ciągle spóźnieni i nie nadążający za zawodnikami Napoli, którzy skrzętnie korzystali z ich nieporadności. Gospodarze jeszcze przed przerwą wrzucili rywalom trzy gole, czwartego dokładając tuż po przerwie. Wynik mógł być jeszcze wyższy, gdyby z rzutu karnego nie pomylił się Victor Osimhen. Piotr Zieliński został zawodnikiem meczu, dzięki swoim dwóm trafieniom i asyście. Co ciekawe, przed meczem to właśnie jego Klopp wymieniał jako zawodnika, na którym Napoli może budować drużynę. Świetnie w zespole Luciano Spalettiego pokazał się również Chwicza Kwaracchelia, który trafił do Neapolu latem i już zdążył rozkochać w sobie kibiców. Wczoraj sprawił naprawdę ciężki wieczór Joe Gomezowi, raz po raz zapraszając go na karuzelę. Był bliski gola, kiedy jego strzał został wybity z linii, a to, co zrobił przy bramce na 3-0, kiedy asystował Giovanniemu Simeone, moża było oglądać na zapętleniu. Nic dziwnego, że na pomeczowej konferencji prasowej Jurgen Klopp wyglądał na pomieszanie frustracji i załamania. - Wiem, ile nasi fani musieli wydać, by się tu dzisiaj znaleźć. To był bardzo rozczarowujący wieczór i ze swojej strony mogę tylko przeprosić. Musimy odnaleźć się na nowo, bo brakuje nam podstawowych rzeczy. To bez dwóch zdań ciężki moment, ale nawet jeśli nie grasz świetnie z przodu, to powinieneś być w stanie utrzymywać wysoki poziom w obronie. Jeśli w trzeciej minucie dyktują przeciwko nam rzut karny, to taka sytuacja nie może się powtórzyć 10 minut później. Nie chodzi o to, żebyśmy wymyślili futbol na nowo, ale musimy po prostu zacząć wyciągać wnioski - stwierdził szkoleniowiec Liverpoolu. Klopp wskazał także główne powody tak wysokiej porażki swojego zespołu. - Dzisiaj to była nasz najsłabszy występ od dawna, szczególnie pod względem organizacji. Prawdę mówiąc, nie widziałem chyba, żeby jakakolwiek drużyna w tym sezonie wyglądała pod tym względem gorzej. Napoli grało naprawdę dobrze, ale my także ułatwiliśmy im zadanie. Traciliśmy łatwo piłkę i co chwilę nadziewaliśmy się na kontrataki. Takie coś nie powinno się wydarzyć - wyliczał Niemiec. Wczorajszy mecz był potwierdzeniem sporej zadyszki Liverpoolu na starcie tego sezonu. W formacji ofensywnej nastąpiła mała rewolucja, bo po sześciu latach z klubu odszedł Sadio Mane. Trudno stwierdzić, by latem The Reds sprowadzili kogoś stricte w jego miesjce, bo co prawda atak wzmocnił Darwin Nunez, ale Urugwajczyk na razie ma w lidze tyle samo goli, co czerwonych kartek. Liverpool w pierwszych sześciu kolejkach Premier League stracił punkty aż czterokrotnie, a ten wynik byłby jeszcze gorszy, gdyby nie trafienie Fabio Carvalho, które dało wygraną w ostatniej akcji meczu z Newcastle. Rodak Kloppa, Thomas Tuchel, został zwolniony z Chelsea, a ta po sześciu ligowych kolejkach ma punkt więcej od zespołu z Anfield Road. Klopp otrzymał więc pytanie o to, czy nie boi się o swoją przyszłość w klubie. - Szczerze mówiąc nie bardzo, ale kto wie? Właściciele klubów się różnią, nasi raczej spokojni i oczekują ode mnie, że poradzę sobie z tą sytuacją, a nie będą szukać kogoś innego, by to zrobił. Przynajmniej tak było zawsze do tej pory i myślę, że jeśli zmieniliby oni zdanie w tym temacie, to raczej dowiedziałbym się o tym pierwszy - stwierdził. Głosy o ewentualnym zwolnieniu Kloppa są zdecydowanie zbyt daleko wybiegającymi wnioskami, bo nie po to Niemiec niedawno przedłużał kontrakt z klubem, by przy pierwszym dołku nie dostać możliwości do wyprowadzenia zespołu na prostą. Liverpool okazję do przełamania będzie miał w sobotę 10 września, kiedy na Anfield Road przyjedzie Wolverhampton.