Z nożem na gardle do spotkania z Galatasaray przystępował Manchester United. Podopieczni Erika Ten Haga po serii rozczarowujących rezultatów zajmowali przed pierwszym gwizdkiem arbitra ostatnie miejsce w tabeli grupy A. Jedyne punkty udało im się zanotować w rywalizacji z FC Kopenhagą. Oprócz tego "Czerwone Diabły" przegrały z Galatasaray na Old Trafford 2:3, a także rewanż z mistrzem Danii 3:4. Kibice Galaty planowali zrobić przyjezdnym na trybunach prawdziwe piekło. Media informowały o mobilizacji ultrasów, którzy wymagali aktywnego dopingu w trakcie całego spotkania. Już od pierwszych sekund piłkarzy Manchesteru United przywitały przeraźliwe gwizdy. Dwa szybkie ciosy Manchesteru United Przewaga leżała po stronie gospodarzy, ale to goście jako pierwsi wyszli na prowadzenie. Po składnej akcji z 11. minuty, w której Manchester United wymienił wiele podać, piłka trafiła na lewą stronę do Alejandro Garnacho. Argentyńczyk miał na tyle dużo miejsca, że zdążył przed interwencją obrońcy i potężnym strzałem pod poprzeczkę zapewnił swojej drużynie prowadzenie. Kilka minut później Manchester United wygrywał już 2:0, a piłkarze Galatasaray wyglądali na mocno zagubionych. Bruno Fernandes zdecydował się na mocne uderzenie z dystansu, a wykonał je na tyle perfekcyjnie, że Fernando Muslera nie miał najmniejszych szans na skuteczną interwencję. Andre Onana sabotażystą w ekipie Czerwonych Diabłów Piłkarze Galaty nie zwiesili głów i w 29. minucie zanotowali trafienie kontaktowe. Sprytnie z rzutu wolnego uderzył Hakim Ziyech, czym całkowicie zmylił Andre Onanę. Erik ten Hag miał prawo mieć pretensje do swojego golkipera w tej sytuacji. Gospodarze mieli problemy z bronieniem przy kontrach, co zemściło się na nich chwilę po zmianie stron. "Czerwone Diabły" wyszły z szybkim atakiem, po którym piłka trafiła na lewe skrzydło do Wan-Bissaki. Prawy obrońca dograł piłkę wprost na nogę McTominaya, który wpakował ją do siatki. W 62. minucie katastrofalnie zachował się Andre Onana, który na dobrą sprawę podarował bramkę dla Galatasaray. Ponownie przed rzutem wolnym stanął Hakim Ziyech, choć tym razem znajdował się w dużo gorszej pozycji. Na jego szczęście Onana interweniował po jego "centrostrzale" tak fatalnie, że sam wbił sobie piłkę do siatki. Niecałe 10 minut później Galata doprowadziła do remisu. Ziyech tym razem asystował, a prawdziwą bombę z dystansu posłał Kerem Akturkoglu. Kiwali z niedowierzaniem głowami piłkarze Manchesteru United w ostatnich minutach. Piłka w magiczny sposób nie chciała wylądować w siatce. Galatasaray momentami broniło się rozpaczliwie, jednak szczęście tego wieczoru było po jego stronie. Najbliższy trafienia był w 90. minucie Pellistri, ale poświęcenie defensorów wystarczyło, żeby mu to uniemożliwić. Remis nie zamknął jeszcze podopiecznym Erika ten Haga drogi do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. Ich los zależy jest jednak od wyników najbliższych meczów FC Kopenhagi. Do awansu przybliżyło się natomiast Galatasaray. Turcy wskoczyli na drugie miejsce w tabeli.