Piłkarze FC Kopenhaga przystępowali do rewanżowego spotkania z koniecznością odrobienia dwubramkowej straty (1-3). Skazywani byli na pożarcie, ale wierzyli w piłkarski cud. Silnym punktem ich jedenastki miał być stojący między słupkami Kamil Grabara. Tymczasem polski bramkarz już w pierwszych 10 minutach skapitulował dwukrotnie. Na nic zdały się przedmeczowe komplementy kierowane pod jego adresem przez samego Erlinga Haalanda. 25-letni golkiper tym razem nie stanął na wysokości zadania. Erling Haaland zwrócił uwagę na Polaka. Jest jeden problem. Nie pamięta jego nazwiska Sabotaż Grabary w boju o ćwierćfinał LM. Jak to było możliwe? Po niepełna pięciu minutach gry wynik spotkania otworzył Manuel Akanji. Centrę z kornera sfinalizował niesygnalizowanym wolejem z kilku metrów. Polak nie miał nic do powiedzenia. Grabara ponosi jednak winę za utratę drugiej bramki. Najpierw uratowała go poprzeczka, ale chwilę potem po strzale Juliana Alvareza był już bezradny. Reprezentant Argentyny uderzał z bocznej linii pola karnego. Niezbyt mocno, bardziej technicznie. Polski bramkarz w szkolny sposób wypuścił futbolówkę z rąk i zrobiło się 2-0. Saudyjczycy chcą u siebie gwiazdę City, co zrobi Pep Guardiola? Zaporowa cena Goście zdołali zaliczyć kontaktowe trafienie. Ale otrzymali kolejny cios, tym razem za sprawą Erlinga Haalanda. Porażka 1-3 oznaczała dla nich pożegnanie z Champions League.