Portugalia, która w przeciwieństwie do sąsiedniej Hiszpanii, nie notuje wysokich dobowych liczb zakażeń, będzie w sierpniu i październiku organizatorem dużych wydarzeń sportowych, o których przed epidemią koronawirusa mogła tylko pomarzyć. Nie wszystkich to cieszy. Wprawdzie COVID-19 “zapewnił" temu krajowi z krańca Europy finałowy turniej Ligi Mistrzów oraz pierwszy od 24 lat wyścig Formuły 1, ale są też obawy dotyczące epidemii. Szef spółki zarządzającej torem wyścigowym AIA w Portimao Paulo Pinheiro w piątek, po ogłoszeniu przez władze Formuły 1 organizacji wyścigu na tym obiekcie, pomiędzy 23 a 25 października, nie krył radości “z powrotu Portugalii" do tego prestiżowego cyklu. Zapewnił, że włączona do F1 Portugalia z powodu wycofania się kilku dotychczasowych organizatorów wyścigów “nie powinna zaprzepaścić szansy", a on sam będzie dążyć do zapewnienia temu krajowi w przyszłości pewnego miejsca w tej rywalizacji samochodowej. Tymczasem portugalscy komentatorzy i kibice mają rozmaite opinie na temat organizacji dużych imprez sportowych w okresie epidemii. Działacz sportowy z Lizbony Antonio Silva uważa, że wybór Portimao przynosi Portugalii prestiż i może zwiększyć też wpływy dla lokalnej turystyki. Zaznacza jednak, że COVID-19 wciąż jest groźny, a niekontrolowany napływ turystów i brak poszanowania dla przepisów epidemiologicznych może zakończyć się nawrotem zakażeń. “Kilka tygodni temu w położonym blisko Portimao Lagos zorganizowano, wbrew lokalnym władzom, na terenie jednego z klubów sportowych zabawę, po której w regionie powstało groźne ognisko koronawirusa, a podczas zaledwie kilku dni na COVID-19 zachorowało ponad 100 osób" - powiedział Silva.