Sytuacja, o której mowa miała miejsce jeszcze w pierwszej połowie meczu przy stanie 0:0. Eduardo Camavinga wygrał fizyczny pojedynek z Bernardo Silvą, a ten położył swoje korki na jego łydce. Sędzia boczny widział tę sytuację doskonale i najwyraźniej uznał, że atakowi Portugalczyka brakowało impetu, aby zakwalifikować go pod karę indywidualną. Z taką interpretacją nie zgadza się jednak część kibiców, która, patrząc na powtórki, uważa, że Bernardo Silva powinien wylecieć z boiska. Bernardo powinien wylecieć? Camavinga nie protestował Trudno silić się tutaj na jednoznaczne wskazanie, czy decyzja arbitra była prawidłowa, czy nie, jednak wydaje się, że cała sytuacja została przez sędziów zlekceważona. Prawdopodobnie arbiter boczny przekazał głównemu, że gra powinna zostać kontynuowana i na tym sprawa się zakończyła. Warto podkreślić, że sam Eduardo Camavinga wcale nie protestował i nie domagał się kary indywidualnej dla swojego rywala. Byś może kontakt był tak niewielki, że Francuz nie poczuł żadnego bólu. Młody pomocnik nie należy w końcu do piłkarzy, którzy dopuszczają się symulek i wdają się w kłótnie z arbitrami. Jego postawa z pewnością pomogła arbitrowi zinterpretować tę sytuację na korzyść Bernardo Silvy. W całym meczu doszło do większej liczby kontrowersji. Wydaje się, że żółtej kartki niesłusznie w pierwszej połowie uniknął Dani Carvajal. Po zmianie stron piłka w polu karnym dwa razy odbiła się od ręki piłkarza Manchesteru City (Stonesa i Grealisha), jednak arbiter nawet nie pomyślał o wskazaniu na jedenasty metr.