Lech nie strzelił bramki od 342 minut, a gdybyśmy doliczyli jeszcze minuty po regulaminowym czasie gry, to uzbiera się ponad sześć godzin bez bramki. Teraz poznaniacy będą mieli tylko półtorej godziny by zdobyć choć jedną, a najlepiej dwie bramki. A do tego żadnej nie stracić. W Pradze mistrzowie Polski przegrali bowiem 0-1. - Są różne sposoby na odrabianie strat, zawodnicy będą o tym wiedzieć. Czy to będzie atak frontalny, czy może spokojna gra, choć na to nie ma teraz czasu, to nieistotne. Ważny jest tylko efekt końcowy - tłumaczył na konferencji prasowej trener Lecha Poznań Jacek Zieliński. Można się bowiem spodziewać, że Lech wreszcie zagra dwójką napastników - do doświadczonego Artura Wichniarka dołączy bowiem Joel Tshibamba. Nie wiadomo tylko, czy stanie się to już od początku meczu. - Mamy burzę mózgów, bierzemy ten wariant pod uwagę - zapowiada Zieliński. Wichniarek narzekał na lekki uraz, ale w środę powinien od początku zagrać. Poznański szkoleniowiec nie chciałby tylko rozstrzygnięcia losów awansu w rzutach karnych, choć przecież w taki sposób poznaniacy awansowali w rywalizacji z Interem Baku. - To element pucharowych zmagań. Sparta pewnie tego nie chce, my też nie chcemy, ale nie można jedenastek wykluczyć - przyznaje Zieliński. W weekend trenerzy Lecha i Sparty dali odpocząć większości swoich podstawowych zawodników. Szkoleniowiec poznańskiej drużyny musiał jednak odpierać zarzuty dotyczące niejako odpuszczenia meczu w Płocku. Jeszcze tydzień temu Zieliński narzekał bowiem, że liga w Polsce startuje za późno, a do pucharowych potyczek jego zespół musi przystępować z marszu. - Niech pan zapyta trenera Chovanca, dlaczego w Czeskich Budziejowicach wystawił tylko trzech zawodników z podstawowego składu? Nas w środę czeka mecz o życie, a grać trzy dni przed nim w trzydziestoparostopniowym upale nie było dla mnie żadnym polem doświadczalnym - zarzekał się szkoleniowiec mistrza Polski. We wszystkich spotkaniach Lech miał problemy w końcówkach meczów - wszystkie trzy bramki tracił w ostatnich kwadransach. - Przez prasę przetoczyła się dyskusja, że zespół nie jest dobrze przygotowany i w końcówkach nie ma siły. Nie będę w tej kwestii wchodził w dyskusję, bo zespół bronią wyniki, a tych na razie nie mamy. Prowadzimy na bieżąco monitoring przygotowania zawodników, wszystko jest w porządku - przyznał Zieliński i dodał: - No to mamy sygnał, że trzeba sprawę rozstrzygnąć wcześniej. Dziennikarze z Czech prosili poznańskiego szkoleniowca o określenie szans swojej drużyny na awans. Trener mistrza Polski wciąż jest optymistą. - Przed pierwszym meczem mówiłem, że nie ma faworyta, a szanse widziałem jak 50 na 50. Teraz Sparta prowadzi do przerwy 1-0, w szansach jest 51:49 dla niej. Walka trwa dalej - twierdzi. Inny żurnalista był zaskoczony remontem stadionu w Poznaniu i pytał, czy taka mniejsza publiczność nie osłabi dopingu. - Będzie pan zaskoczony, co może zrobić tak niewielu kibiców Lecha - chwalił poznańskich kiboli (to w poznańskiej gwarze określenie kibica - red.) trener Zieliński. Pytany o to, czy jego zawodnicy uczyli się czeskich słówek, by w razie czego coś odpowiedzieć na zaczepki rywali, zaśmiał się: - Tak, Lech do toho. Czyli "Do przodu, Lechu". Andrzej Grupa, Poznań