Tegoroczny finał Ligi Mistrzów został rozegrany na Stade de France, które przejęło wydarzenie w miejsce zdyskwalifikowanego Petersburga. Francuzi nie podołali organizacyjnie finałowi, czego najlepszym dowodem są sceny dziejące się bezpośrednio przed rozpoczęciem meczu. Najpierw brakowało odpowiedniej komunikacji w sprawie otwierania bram dla kibiców Liverpoolu, którzy w efekcie musieli stać ściśnięci przed wejściem. Dodatkowo przez bramki wtargnęły dziesiątki nieuprawnionych do wejścia kibiców. Z opóźnieniem reagowała policja, która potraktowała gazem łzawiącym wielu niewinnych fanów The Reds, co spowodowało przepychanki na terenie przed stadionem. Ostatecznie mecz został opóźniony o ponad 30 minut. Finał Ligi Mistrzów. Zniknęły nagrania z kamer Pomóc w rozpoznaniu wszystkich sprawców zamieszek miał stadionowy monitoring. Pewnie by tak było, gdyby nie mały szkopuł, polegający na tym, ze nagrania... zniknęły. Konkretnie usunął je system, który po upływie 7 dni automatycznie kasuje treści ze swoich dysków. Francuskie prawo mówi, że takie pliki powinny być przechowywane co najmniej przez miesiąc, władze stadionu bronią się jednak tym, że w swoich umowach mają zapis o ususwaniu plików z serwerów już po tygodniu, bo trzymanie ich przez cały miesiąc generowałoby ogromne koszty. - Może jeden pracownik myślał, że drugi ten film gdzieś zgrał, albo ktoś go o to poprosi. To brak profesjonalizmu, być może jeszcze się okaże, że informatyk potrafił zapisać te filmy, które uważamy za stracone - mówi, cytowany przez portal Orange.fr, senator Partii Socjalistycznej Davis Assouline. Bez nagrań trudno będzie ustalić sprawców zamieszek. Zauważa to też Assouline. - To poważny błąd, bo wokół stadionu jest około 220 kamer. Żałuję, że wcześniej nie wydano nakazu wydania tych nagrań. Prokurator czy przedstawiciele policji mogliby się na nie powołać i dzięki temu sprawdzić czy te zamieszki miały np. jakiegoś lidera - dodaje senator.