Borussia Dortmund 28 maja 1997 roku osiągnęła swój największy sukces w historii i sięgnęła po trofeum Ligi Mistrzów ogrywając w finale rozgrywek Juventus 3:1. Triumf ten miał tym bardziej wyjątkowy smak również dlatego, że został on osiągnięty w ówczesnym "domu" Bayernu Monachium, na Stadionie Olimpijskim w stolicy Bawarii. "Die Borussen" już wówczas wiedzieli, że przed nimi potyczka o Superpuchar Europy z FC Barcelona, która dwa tygodnie wcześniej zwyciężyła w Pucharze Zdobywców Pucharów pokonując w finale - nie tak bogate jak dzisiaj - PSG. Format SE był jednak wówczas wyraźnie inny od tego znanego nam dziś. Po pierwsze - termin. Obecnie Superpuchar jest swoistym elementem rozpoczynania sezonu i odbywa się w sierpniu - przed laty planowano go jednak na okres... zimowy, wkomponowując go w inne rozgrywki. Było to do tego tym większe obciążenie dla uczestników, że jeszcze do drugiej połowy lat 90. o wszystkim rozstrzygał dwumecz. Mistrz świata skończył karierę i... zmienił dyscyplinę. Tym się teraz zajmuje Borussia Dortmund kontra FC Barcelona. Tak przebiegła pierwsza w historii rywalizacja obu gigantów Nie inaczej było w przypadku Barcelony i Borussii - te zmierzyły się po raz pierwszy 8 stycznia 1998 roku na "starym" Camp Nou. Na otwarcie wyniku współzawodnictwa nie trzeba było specjalnie długo czekać, bo doszło do niego już w 8. minucie - i to w stylu absolutnie kosmicznym. Po krótkim zamieszaniu w "szesnastce" klubu z Nadrenii Północnej-Westfalii uderzeniem z woleja idealnie z linii pola karnego popisał się Luis Enrique (notabene jeden z nielicznych piłkarzy, którzy w trakcie swej kariery zamienili Real Madryt na FCB). Bramkarz Stefan Klos okazał się bezradny. Rezultat 1:0 utrzymywał się dosyć długo, aż w końcu w drugiej połowie niedaleko bramki BVB padł sfaulowany Luis Figo - wówczas, jeszcze przed transferem do "Królewskich", kapitan "Blaugrany" i bohater kibiców. To jednak nie Portugalczyk podszedł do uderzenia z wapna, a w zasadzie ówczesny świeży nabytek "Dumy Katalonii", Rivaldo, który w swym debiutanckim sezonie w nowym zespole nie zawodził (łącznie zdobył w kampanii 97/98 28 goli i pięć asyst). Nie inaczej było przy "karniaku". Brazylijczyk dobił w 61. minucie oponentów, którzy musieli odczekać wiele tygodni na okazję do zrewanżowania się. Drugie starcie między "Die Borussen" i FC Barcelona odbyło się na Westfalenstadion 11 marca i od razu na głowy podopiecznych Nevio Scali wylano kubeł zimnej wody. Rezultat znów został otwarty w 8. minucie, tym razem przez Giovanniego, który w doskonały sposób wywiódł w pole jednego z oponentów i po kapitalnym rajdzie trafił do siatki. Ostatni zryw drużyny z Dortmundu nastąpił w 64. minucie, kiedy to pozostawiony sam sobie w polu karnym Jorg Heinrich pokonał Ruuda Hespa i wlał jeszcze nadzieje w serca lokalnych fanów. Wszystkie późniejsze starania spełzły jednak na niczym - to "Barca" cieszyła się z sięgnięcia po Superpuchar Europy, który okazał się częścią swoistego trypletu, bo piłkarze Louisa van Gaala w tym samym sezonie cieszyli się też z sięgnięcia po najwyższe laury w La Lidze oraz Copa del Rey. Dramat piłkarza Ekstraklasy, trafił na stół operacyjny. "Tryb ostry" Barcelona i Borussia zamknęły erę. Superpuchar Europy zmienił się diametralnie Zarówno FCB, jak i BVB, przeszły jednak do historii, bo ich zmagania były ostatnim w SE w formie dwumeczu. Kolejna edycja odbywała się już w formie pojedynczej potyczki odbywającej się na neutralnym gruncie - 28 sierpnia 1998 roku, a więc zaledwie kilka miesięcy po emocjach w Hiszpanii i Niemczech, na Stadionie Ludwika II w Monako Chelsea ograła Real Madryt po golu Gustavo Poyeta. Napisał się wówczas nowy rozdział w dziejach futbolu na "Starym Kontynencie".