Na Old Trafford nie zabrzmiał jeszcze pierwszy gwizdek, gdy kibice zobaczyli wzruszające sceny. Trzy dni przed spotkaniem zmarł Bobby Charlton, legendarny piłkarz "Czerwonych Diabłów". Wtorkowy mecz z FC Kopenhaga był pierwszym po jego śmierci, gdy Manchester United grał u siebie, w związku z czym właśnie teraz uczczono pamięć wspaniałego zawodnika. Na murawie pojawił się dudziarz, a także przedstawiciele różnych pokoleń United - Alex Stepney, który niegdyś grał z Charltonem, Erik ten Hag, który obecnie jest trenerem pierwszej drużyny, a także Dan Gore, kapitan drużyny U-21. Po złożeniu wieńca i minucie ciszy rozpoczął się mecz, w którym gospodarze byli oczywiście faworytami, ale początek należał do gości - już w 5. minucie mieli swoją świetną szansę, jedną z dwóch najlepszych w całym spotkaniu. Diego Goncalves strzelił na bramkę Andre Onany i miejscowych uratował dopiero słupek. Im dłużej trwała pierwsza połowa, tym wyraźniejsza była jednak przewaga Manchesteru United. Anglicy stopniowo zaczęli dominować nad rywalami i raz po raz ruszali z kolejnymi akcjami na bramkę strzeżoną przez Kamila Grabarę. Polski golkiper musiał mieć się na baczności, ale tak naprawdę poszczególne szanse "Czerwonych Diabłów" nie były dla niego aż tak wielkim zagrożeniem - wprawdzie swoje okazje miał m.in. Scott McTominay, jednak piłka raz mijała słupek, kiedy indziej zaś frunęła nad bramką. Problemy Krzysztofa Piątka. Sam to potwierdził Grabara uchronił FC Kopenhaga przed wyższą porażką W drugiej połowie FC Kopenhaga znów miała fantastyczną okazję już na początku tej części gry. Lukas Lerager otrzymał prostopadłe podanie i po przejęciu piłki tuż przed polem karnym oddał mocny strzał, który jednak prawą dłonią zdołał zatrzymać Onana. Lerager długo nie mógł uwierzyć, że futbolówka nie wpadła do siatki. Onana zachwycił kibiców United, a wkrótce później bohaterem fanów z Kopenhagi został Grabara. W 54. minucie Christian Eriksen strzelił tuż przy słupku bramki gości, ale Polak zachował czujność i nie wpuścił gola. Dwie minuty później Grabara wyszedł z bramki próbując wybić piłkę, jednak minął się z nią, za to próbujący również do niej dojść Marcus Rashford przewrócił się. O karnym nie było jednak mowy i to nie tylko dlatego, że z uwagi na brak winy naszego reprezentanta - Rashford już wcześniej znajdował się na spalonym. Po kolejnych 10 minutach Grabara znów uciszył Old Trafford. Alejandro Garnacho znalazł się w pozycji sam na sam z polskim bramkarzem, ale zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i nasz reprezentant odebrał mu piłkę. W 75. minucie Grabara był już jednak bezradny. Do długiego dośrodkowania w pole karne wyskoczył Harry Maguire i główkując pokonał Polaka. Czas pokazał, że był to jedyny gol w meczu. United mieli jeszcze szansę, by pójść za ciosem i błyskawicznie podwyższyć prowadzenie, ale Grabara znów świetnie interweniował. Niewykorzystany karny w doliczonym czasie gry I gdy już wydawało się, że mecz skończy się wygrana United, w doliczonym czasie gry goście wykonywali rzut rożny. W zamieszaniu w polu karnym jeden z piłkarzy z Kopenhagi upadł, a sędzia po analizie VAR zdecydował, że z uwagi na faul McTominaya podyktuje rzut karny. Do piłki podszedł Jordan Larsson, ale Onana obronił jego uderzenie. Dzięki świetnej interwencji bramkarza Manchester United sięgnął po swoje pierwsze trzy punkty w tegorocznej Lidze Mistrzów. Były kolega dołączył do Lewandowskiego. W Bayernie świętują