Sytuacja przed pierwszym gwizdkiem była jasna. Juventusowi wystarczał remis, aby być pewnym awansu, ale Valencia też nie była jeszcze pozbawiona szans, mimo czteropunktowej straty do Włochów i dwupunktowej - do Manchesteru United. Gracze Marcelino musieliby jednak sprawić niespodziankę i podobnie jak "Czerwone Diabły" wywieźć z Turynu komplet punktów. Trener Massimiliano Allegri dokonał czterech zmian w porównaniu z ostatnim meczem w lidze ze SPAL, ustawiając drużynę bardzo ofensywnie, co widać od początku spotkania. Juventus, który w pierwszym spotkaniu między tymi drużynami wygrał 2-0, ruszył do ataku, choć zdyscyplinowana obrona gości nie pozwalała na wiele. Uderzenie Ronaldo w 3. minucie bez problemów obronił Neto, były bramkarz... Juve. W pierwszym kwadransie mistrzowie Włoch mieli przewagę, do akcji włączali się boczni obrońcy, Joao Cancelo i Alex Sandro, ale bez konkretnego efektu. Valencia spisywała się w obronie bardzo uważnie. Właśnie po ataku z lewej strony i dośrodkowaniu Brazylijczyka Sandro w dobrej sytuacji znalazł się Ronaldo, jednak jego strzał przeszedł tuż obok słupka. Chwilę później Pjanić reklamował jedenastkę po tym, jak walczył z Kondogbią w polu karnym, ale blisko stojący sędzia pozostał niewzruszony. W 28. minucie po raz pierwszy groźnie zaatakowała Valencia. Daniel Wass nie zastanawiał się wiele, tylko uderzył z woleja, ale niecelnie. Szczęsny nie musiał nawet interweniować. Wysoki pressing gospodarzy sprawiał Hiszpanom wiele problemów przy wyprowadzaniu piłki, ale mistrzowie Włoch nie mogli pochwalić się nadmierną dokładnością w końcowej fazie akcji ofensywnych. Stąd takie problemy pod bramką gości. Paradoksalnie, najlepszą okazję w I połowie przeprowadzili jednak gracze Marcelino. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Parejo, główką uderzał Diakhaby, ale gola nie zdobył, bo Szczęsny popisał się znakomitą interwencją! Piłka wprawdzie leciała w niego, ale jednocześnie tak szybko i tak mocno, że gdyby nie refleks polskiego bramkarza, niechybnie wpadłaby do siatki. Tuż po przerwie Allegri wpuścił na boisko Juana Cuadrado za Aleksa Sandro, co mogłoby wskazywać na jeszcze bardziej ofensywne ustawienie - i to prawda - choć zejście Brazylijczyka było też najpewniej spowodowane drobnymi problemami ze zdrowiem. Mimo wyraźnej przewagi w posiadaniu piłki (60 - 40 procent) koledzy Wojciecha Szcżęsnego długo nie mogli sforsować obrony Valencii. Wtedy w roli głównej wystąpił Cristiano Ronaldo, który popisał się asystą, po której Mandżukiciowi wystarczyło tylko dołożyć nogę i z najbliższej odległości wepchnąć piłkę do siatki. 1-0! To oznacza, że Chorwat strzelił gola w każdej z siedmiu edycji Ligi Mistrzów, w których występował. Chwilę później trafili również piłkarze Valencii. Znowu dośrodkowywał Parejo, znowu uderzał Diakhaby, ale pomagał sobie ręką i sędzia anulował gola. W 69. minucie pokazał się Paulo Dybala. Jego strzał obronił Neto, wybijając piłkę na rzut rożny. Potem jeszcze raz mógł się wykazać po uderzeniu Ronaldo i nie dał się pokonać. Zresztą, Portugalczyk miał mniej szans na strzelenie gola, a więcej okazji do asyst. Jak w 80. minucie do Mandżukicia. Chorwat zmarnował jednak dobrą sytuację. Chwilę wcześniej Guedes też łatwo poradził sobie w polu karnym Juventusu, ale jego akcja została przerwana w ostatniej chwili. Do końca meczu gospodarze nie wypuścili już zwycięstwa z rąk. W sześciu ostatnich meczach Ligi Mistrzów w fazie grupowej, aż w pięciu Juventus nie stracił gola. Juventus Turyn - Valencia 1-0 (0-0) 1-0 Mandżukić (59.) Juventus: Szczęsny - Cancelo, Bonucci, Chiellini, Alex Sandro (46. Cuadrado) - Bentancur, Pjanić, Matuidi - Dybala (79. Douglas Costa), Mandżukić, Ronaldo. Valencia: Neto - Waas, Gabriel Paulista, Diakhaby, Gayà - Coquelin, Kondogbia (72. Soler), Parejo, Guedes - Rodrigo (46. Gameiro), Santi Mina (68. Batshuayi). Żółte kartki: Bentancur, Cuadrado, Matuidi - Gayá, Kondogbia, Diakhaby, Guedes, Batshuayi. RP Zobacz wyniki Ligi Mistrzów