- Jestem za granicą już od ponad sześciu lat, a i tak nie nauczyli się prawidłowej wymowy mojego nazwiska. Moim zdaniem nigdy się tego nie nauczą - mówi nSportowi Kuszaczak, ale wcale się nie przejmuje, bo ma jeden cel - zostać numerem "jeden" w bramce Manchesteru United. Tomasz ma jednak świadomość tego, że jego przygoda z grą w pierwszym składzie w najważniejszych meczach szybko może się skończyć. - Może się zdarzyć, że Van der Sar wróci do zdrowia i ja znowu będę musiał czekać na moją kolejną szansę. Nie będzie to dla mnie łatwa sytuacja, ale zrobię wszystko, by wywalczyć miejsce na boisku - podkreślał Kuszczak w rozmowie z nSportem. - Jestem w klubie, który kocham od dziecka i zawsze chciałem w nim grać - dodał na koniec bramkarz ManUnited i reprezentacji Polski. Kuszczak odniósł się też do sytuacji, w której piłka o mały włos go nie minęła. - Nie ma co ukrywać, że te piłki nie są stworzone dla nas, bramkarzy, bo często zmieniają tor lotu. Poza tym nie grałem od półtorej miesiąca, a po takiej przerwie niełatwo wejść w tak ważny mecz - argumentował. W poniedziałek bramkarz ManUnited stawi się we Wronkach na zgrupowaniu reprezentacji Polski przed meczami z Kazachstanem i Węgrami. Po występie w Lidze Mistrzów szanse Kuszczaka na wygranie rywalizacji z Arturem Borucem z pewnością wzrosły.