Adrianna Kmak, Interia: Powiedział pan niedawno, że największym bohaterem Realu jest Zidane. Co takiego ma w sobie ten trener, że udało mu się tak dobrze poukładać tę drużynę pełną gwiazd? Jerzy Dudek, były bramkarz Realu Madryt: - "Zizou" na pewno ma ogromną charyzmę, osobowość i autorytet. Byłem w Realu Madryt cztery lata i czasami trenerom rzeczywiście brakowało tej osobowości. Mamy tak dużo zawodników, gwiazd, że ktoś musi nad tym zapanować. Po części udało się to zrobić Mourinho, trochę Ancelottiemu, ale to wszystko było takimi krótkimi epizodami. "Zizou" pracuje w Realu Madryt od bardzo dawna, osiedlił się w Madrycie, jego dzieci grają w szkółce piłkarskiej i jest absolutnym autorytetem. Można powiedzieć, że zna klub od każdej strony. - Real szukał takiego, nie chcę tutaj przesadzać, ale Guardioli. Chłopaka, który rozumie filozofię klubu, jak on ma powstawać, jak pracować z zawodnikami. Na razie idzie mu to genialnie. Zarządzanie ludzkim potencjałem w tej szatni jest na bardzo wysokim poziomie. Real miał fantastyczną końcówkę tylko dlatego, że "Zizou" tak umiejętnie rotował zawodnikami. Ostatnie pięć czy sześć tygodni, Real był w znakomitej formie, a inne drużyny spadały w dół. To ta rotacja była największą siłą Realu w tym sezonie? - Myślę, że to był główny czynnik, ale też znaczenie miała indywidualna forma zawodników. Jako zespół widać, że tam jest fantastyczna atmosfera, a to zawsze jest istotne. W tych trudnych momentach, gdzie Real miał duże problemy, decydowała jednak indywidualna forma takiego Sergio Ramosa, który strzelał bramki w końcówce, Cristiano Ronaldo w pewnym momencie, czy Marcelo, gdzie wszyscy przecierali oczy, że on tak potrafi grać w piłkę. Marcelo miał genialny sezon. - Tak, pokazał się na przykład w tych trudnych momentach z Bayernem Monachium. Dobrze wkomponował się też Isco, który wszedł za Garetha Bale’a. Indywidualna forma zawodników i zespół jako całość - to wszystko poszło do góry i to ogromna zasługa trenera. Dla pana Real też jest faworytem finału Ligi Mistrzów? - Pamiętam swoje dwa finały Ligi Mistrzów i ciężko tak naprawdę powiedzieć, kto jest faworytem. W pierwszym moim finale faworytem był AC Milan, a to my wygraliśmy. W drugim finale w Atenach, byliśmy dużo lepszą drużyną a przegraliśmy. O tym dzisiaj nikt nie mówi na szczęście (śmiech). Ja może nie jestem obiektywny, ale dla mnie Real po części jest trochę faworytem. 60 do 40 stawiałbym na Real. Mają niesamowitą siłę rażenia w ataku, fantastyczną atmosferę. Z drugiej strony mamy jednak determinację, włoskie catenaccio, dobrą taktykę w obronie. Determinacja głównie ze względu na Gigi Buffona, dla którego może to być jeden z ostatnich sezonów i jedyna, niepowtarzalna okazja, aby zdobyć puchar, którego jeszcze nie ma w kolekcji. Będzie to na pewno ciekawy finał, ale naprawdę trudno o zdecydowanego faworyta. Liga Mistrzów rządzi się swoimi prawami. Komplementujemy Real, ale gdyby miał pan znaleźć jakieś słabości w tej drużynie, to co by to było? - Na pewno gra w obronie. Nie ma tam takiej determinacji, jest mentalność ofensywna. Marcelo jest 40 procent w ataku, więc tu zawsze pojawia się taka wątpliwość, czy zdąży wrócić. Gra w obronie jest zawsze problemem Realu, ale to się nie wzięło z niczego. Jak się dużo atakuje, strzela, to wiadomo, że gdzieś ten margines w słabszej obronie musi być. Wybiera się pan na finał Ligi Mistrzów do Cardiff? - Mimo zaproszenia, nie. Będę w telewizji komentował to wydarzenie. Przy okazji mamy też Klubowe Mistrzostwa Polski w Golfa, a ja jestem kapitanem Krakowskiego Klubu Golfowego, więc mam obowiązki poprowadzić swoją drużynę w Warszawie. Czy dla pana teraz to golf, a nie piłka jest taką pierwszą miłością, jeżeli chodzi o sport? - Piłka zawsze jest i zawsze była pierwszą miłością. Nawet moja żona nie jest zazdrosna o piłkę nożną. Golf jest wspaniałą odskocznią od takiej codzienności, wspaniałą formą relaksu, także sportowego, bo doza rywalizacja jest wszechobecna na polu golfowym. Ale tak jak powiedziałem - piłka numer jeden, nie chcę powiedzieć, że golf numer dwa, ale na pewno jest wspaniałą odskocznią. Dla pana byłych klubów ten sezon był wyjątkowy. Feyenoord po 18 latach zdobył mistrzostwo, Real Madryt także i jeszcze walczy w finale Ligi Mistrzów, a Liverpool znowu wraca do tych rozgrywek. Które z tych wydarzeń pana najbardziej ucieszyło? - Muszę powiedzieć szczerze, że absolutnie mistrzostwo Feyenoordu. Zostałem zaproszony na to wydarzenie, dosyć mocno uhonorowany, bo wręczałem zwycięską paterę kapitanowi drużyny Dirkowi Kuijtowi. Po 18 latach - mogę się pochwalić, że ostatnie mistrzostwo zdobywała moja drużyna w 1999 roku - ten tytuł, radość kibiców, 150 tysięcy ludzi na mieście naprawdę cieszących się z tego sukcesu, sprawiły mi największą przyjemność. Wiadomo, że Real zdobył ostatni raz mistrza pięć lat temu i to trochę długo jak na nich, ale w międzyczasie były dwie Ligi Mistrzów i klub teraz ma szansę po raz kolejny wywalczyć to trofeum. Historyczne trofeum. - Tak, bo jeśli im się uda, to zostaną pierwszą drużyną, która obroni tytuł. Liverpool natomiast za Juergena Kloppa powoli dochodzi do tych wyników i miejsca, gdzie powinien być, do tej europejskiej czołówki. Ten sezon jest dla mnie, pod względem byłych klubów, naprawdę wyjątkowy. Rozmawiała: Adrianna Kmak Liga Mistrzów: wyniki, terminarz, strzelcy, gole