Benfica to jedno z objawień tego sezonu Ligi Mistrzów. Zespół z Lizbony wygrał grupę H, wyprzedzając gigantów w postaci Juventusu czy przede wszystkim Paris Saint-Germain. Następnie Portugalczycy mieli szczęście w losowaniu i w 1/8 finału trafili na Club Brugge. Przez dwumecz przeszli piorunująco, wygrywając aż 7:1. Inter w poprzedniej rundzie zagrał z kolei bardziej zachowawczo. O miejsce w najlepszej ósemce turnieju piłkarze Simone Inzaghiego walczyli z FC Porto. U siebie wygrali 1:0, na wyjeździe zremisowali 0:0 i awansowali dalej. W ostatnich tygodniach był to w zasadzie jedyny pozytywny moment dla kibiców mediolańczyków. W Serie A ich ulubieńcy radzą sobie bowiem słabo. Na zwycięstwo czekają od 5 marca (2:0 z Lecce), w tym czasie przegrali trzy mecze i jeden zremisowali. W zupełnie innych nastrojach byli natomiast fani "Orłów". Ekipa Rogera Schmidta przegrała w zeszły weekend w lidze po raz pierwszy od grudnia zeszłego roku. Eksperci i bukmacherzy w roli faworytów spotkania stawiali więc Portugalczyków. Benfica - Inter: Pierwsza połowa rozczarowała Rzeczywiście to gospodarze jako pierwsi stworzyli sobie dogodną okazję do wyjścia na prowadzenie. W 16. minucie piłka trafiła w pole karne do Rafy, a ten zdecydował się na uderzenie bez przyjęcia. Gości z Włoch uratował Andre Onana i jego refleks. Dziesięć minut później przyjezdni odpowiedzieli. Potężny strzał z odległości 30 metrów oddał środkowy obrońca Francesco Acerbi. W kolejnych fragmentach spotkania piłkarze nie rozpieszczali licznie zgromadzonych na lizbońskim stadionie kibiców. Interesujących akcji i strzałów było jak na lekarstwo, a gra skupiała się w środkowej strefie boiska. Benfica sprawiała lepsze wrażenie, natomiast nie wynikały z tego konkrety. Wynik 0:0 do przerwy wiernie oddawał obraz gry. Liga Mistrzów: Inter ma zaliczkę przed rewanżem Druga połowa rozpoczęła się za to od obiecujących ataków gospodarzy. Piłkarze Benfiki wyraźnie nie byli zadowoleni z remisowego rezultatu i chcieli go jak najszybciej zmienić. Po raz kolejny okazało się jednak, jak bardzo futbol potrafi być przewrotny - wystarczyło bowiem jedno dobre dośrodkowanie Alessandro Bastoniego i świetne wykończenie głową Nicolo Barelli, aby w 51. minucie to Inter cieszył się z gola. Z punktu widzenia postronnego widza było to najlepsze, co mogło wydarzyć się w tym meczu. Lizbończycy nie mieli już wyboru i musieli się otworzyć. To zwiastowało znacznie większe emocje niż w pierwszej odsłonie spotkania. Piłkarze Schmidta mogli wyrównać kilka minut później. Zakotłowało się w polu karnym gości, a piłka odbijała się od kolejnych nóg. Ostatecznie sytuację wyjaśnił jednak wślizgiem Bastoni. Inter przetrwał nawałnicę ze strony miejscowych, a później gra znów się uspokoiła. Mediolańczycy byli skuteczni w defensywie i mądrze rozbijali ataki Portugalczyków z dala od własnej bramki. W 82. szczęście uśmiechnęło się do Włochów. Piłkę ręką zagrał w polu karnym Joao Mario, a sędzia Michael Oliver podyktował rzut karny. Na bramkę zamienił go Romelu Lukaku i zrobiło się 2:0 dla Interu. Rewanż odbędzie się 19 kwietnia w Mediolanie. Jakub Żelepień, Interia