Fani "Nerazzurrich", którzy 6 maja zebrali się na stadionie im. Giuseppe Meazzy z pewnością mieli sporo powodów do zadowolenia. Pierwsza połowa przebiegała bowiem pod pełne dyktando ekipy gospodarzy, którzy zdominowali swoich rywali ze stolicy Katalonii. Na pierwszego gola musieliśmy jednak poczekać aż do 21. minuty, kiedy to kontratak Interu wykorzystał Lautaro Martinez. Argentyńczyk został obsłużony podaniem otwierającym drogę do niemalże pustej bramki. W tej sytuacji Wojciech Szczęsny nie miał najmniejszych szans. Wynik 1:0 utrzymywał się przez niemal całą pierwszą połowę półfinałowego starcia FC Barcelony z Interem Mediolan. Dopiero w samej końcówce tej odsłony rajd wspomnianego wcześniej Martineza został zatrzymany przez defensora "Dumy Katalonii" Pau Cubarsiego. Początkowo wydawało się, że interwencja 18-latka mieściła się w granicach przepisów. Tak samo uważał również arbiter główny tego spotkania Szymon Marciniak, który dopiero po interwencji VARu zdecydował się zmienić swój początkowy werdykt. Hiszpański ekspert przyznał rację Marciniakowi Chwilę po zakończeniu pierwszej odsłony spotkania na łamach hiszpańskiego portalu "as.com" ukazał się artykuł komentujący decyzję polskiego arbitra. O rozstrzygnięcie tej sytuacji poproszony został były hiszpański sędzia Eduardo Iturralde González, który podzielił się swoją opinią ws. sytuacji, mającej miejsce na San Siro. "To bardzo trudny rzut karny do wychwycenia go z perspektywy boiska. Biorąc pod uwagę kierunek, w którym leci piłka, wydaje się, że to Cubarsi wybija piłkę, ale na ostatnim ujęciu widać wyraźnie, że Lautaro wkłada stopę między piłkę a stopę Cubarsiego i zamiast wybić piłkę, Cubarsi powala Lautaro. To jest rzut karny i nie rozumiem, dlaczego Cubarsi nie dostał żółtej kartki" - tłumaczy emerytowany arbiter. Ostatecznie karnego na bramkę zamienił Hanak Calhanoglu, wyprowadzając swój zespół na dwubramkowe prowadzenie. Wydawało się, że Inter jest już jedną nogą w finale Ligi Mistrzów, jednak obraz gry odmienił się w drugiej połowie spotkania. Barcelona zdołała "uciec z piekła" ponownie doprowadzając do wyrównania stanu rywalizacji na San Siro. Chwilę przed zakończeniem tego nieprawdopodobnego meczu zdołali oni strzelić bramkę, dającą prowadzenie.