Haaland znów to zrobił. "Żółta Łódź Podwodna" na dnie po hicie LM. City ponownie w czołówce
21 października byliśmy świadkami wielu ciekawych widowisk, toczących się w ramach 3. kolejki Ligi Mistrzów. Jednym z nich było starcie Manchesteru City z Villarrealem. Obie ekipy na tym etapie rozgrywek zdążył już pogubić nieco punktów, dlatego też wtorkowy mecz był dla nich szalenie istotny. Choć "Żółta Łódź Podwodna" próbowała przeciwstawić się Angielskiemu gigantowi, to w ostatecznym rozrachunku musiała uznać wyższość siejącego popłoch w tegorocznej edycji LM Erlinga Haalanda.

Od kilku tygodni fani piłki nożnej ze Starego Kontynentu są świadkami rozgrywek na najwyższym światowym poziomie. Topowe europejskie ekipy od jakiegoś czasu toczą bowiem zmagania w ramach tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
21 października kibice piłkarscy zdecydowanie nie mogli narzekać na brak emocji. Tego dnia równolegle toczyło się bowiem kilka meczów, które spokojnie zasługiwały na miano "hitu kolejki". Jednym z nich było starcie Manchesteru City z Villarrealem. Dla obydwu ekip było ono szalenie istotne, bowiem zarówno angielski, jak i hiszpański gigant zdążyli już pogubić nieco punktów, które w nowym formacie rozgrywek są szalenie istotne. "The Citizens" zaliczyli dość niespodziewany remis z AS Monaco (2:2), podczas gdy "Żółta Łódź Podwodna" straciła "oczka" po porażce z Tottenhamem (0:1) oraz remisie z Juventusem (2:2).
Haaland znów błyszczy. Norweg potrzebował nieco ponad kwadrans
Pierwsze minuty starcia na Estadio de la Ceramica upływały obu ekipom pod znakiem dość mozolnego rozpracowywania defensywy przeciwników. Żadna z nich nie miała jednak jasno określonego patentu na rywali, stąd też początek spotkania przerodził się w demonstrację ataków pozycyjnych po obu stronach boiska.
Po nieco przedłużającej się grze w środku pola wreszcie nadeszło przełamanie. W okolicy 17. minuty, piłka po podaniu Rico Lewisa trafiła bowiem pod nogi Erlinga Haalanda, który zrobił to, do czego zdążył już przyzwyczaić kibiców piłkarskiego świata - bezlitośnie wykorzystał błąd w ustawieniu defensorów rywali, zdobywając gola potężnym strzałem z pola karnego.
Bramka ta z pewnością nie zadowoliła piłkarzy hiszpańskiego zespołu, lecz widać było, że podziałała na nich bardzo motywująco. W kolejnych minutach to oni stanowili bowiem spore zagrożenie, często znajdując się pod polem karnym angielskiej defensywy. W ich atakach brakowało jednak kluczowego elementu - precyzji. To poskutkowało zaprzepaszczeniem kilku naprawdę dobrych prób, które mogły doprowadzić do wyrównania wyniku.
Nieskuteczna gra musiała się w końcu zemścić na piłkarzach Villarrealu. Tuż przed 40. minutą mieliśmy do czynienia z bliźniaczą sytuacją do tej, która miała miejsce w przypadku gola norweskiego napastnika. Tym razem piłkę z prawej strony pola karnego dostał Savinho. Brazylijczyk zauważył, że Haaland jest dobrze pilnowany przez defensorów, lecz ich ustawienie dało sporo przestrzeni Bernardo Silvie, który zameldował się kilka metrów od linii bramkowej. Savinho zdecydował się na posłanie górnej piłki, która trafiła wprost na głowę wspomnianego Portugalczyka. Luiz Junior nie miał najmniejszych szans na udaną interwencję.
Tym sposobem Manchester City schodził do szatni prowadząc z Villarrealem 2:0.
Fatalny początek drugiej połowy. Zwycięstwo okupione stratami
Początkowe minuty drugiej połowy znów przypominały to, czym obie ekipy uraczyły nas na starcie pierwszej części spotkania. Niestety tym razem punktem przełomu nie był piękny gol, a nieprzyjemne starcie, po którym z boiska musiał zejść jeden z młodych gwiazdorów Manchesteru City - Nico Gonzalez. Hiszpan opuszczał murawę z widocznym grymasem bólu, a w jego miejsce Pep Guardiola zdecydował się wpuścić doświadczonego Mateo Kovacicia.
Później byliśmy świadkami niezbyt czystej gry drużyny dominującej. Jej ofiarą padł wspomniany wcześniej Luiz Junior. Golkiper Villarrealu wpierw ucierpiał po starciu z napastnikiem City, aby chwilę później zostać powalonym na ziemię przez Rubena Diasa. Arbiter stwierdził, że pora utemperować zapędy graczy "The Citizens" i pokazał Portugalczykowi żółty kartonik.
Gra w głównej mierze toczyła się na połowie gości, choć czasami również pod polem karnym Gianluigiego Donnarummy stawało się całkiem gorąco. Goście nie mieli jednak dobrze skalibrowanych celowników, skutkiem czego Włoch nie miał w tym spotkaniu przesadnie wiele do roboty.
Minuty mijały, a obraz gry nie ulegał znaczącej zmianie. Kilka nieskutecznych ataków w wykonaniu graczy z Półwyspu Iberyjskiego, a także całkiem niezłe, choć wyraźnie zachowawcze próby podwyższenia wyniku przez zawodników z Wysp Brytyjskich. Po dodatkowych 4 minutach sędzia zagwizdał po raz ostatni, przypieczętowując triumf Haalanda i spółki.
Po zwycięstwie 2:0 nad Villarrealem, Manchester City ponownie zameldował się w czołówce tabeli LM (5. miejsce). "Żółta Łódź Podwodna" została natomiast, nomen omen, posłana na dno klasyfikacji europejskiego trofeum (30. miejsce).












