Pod koniec pierwszej połowy ćwierćfinałowego meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium i Manchesterem City francuski arbiter Clement Turpin odgwizdał rzut karny po tym, jak piłkę ręką we własnej "szesnastce" zagrał Dayot Upamecano. W pierwszym meczu angielski zespół wygrał 3:0. Ewentualna bramka prawdopodobnie odebrałaby już mistrzom Niemiec wszelkie nadzieje na awans do półfinału Champions League. Do piłki ustawionej na "wapnie" podszedł Erling Haaland, dla którego była to 36. "jedenastka" w karierze. Wcześniej norweski snajper zmarnował tylko dwa rzuty karne, notując ostatnio serię 18 bezbłędnych prób we wszystkich rozgrywkach. Sprawdź również: Kibice Bayernu Monachium uderzają w klub. Zaskakujący transparent na trybunach Liga Mistrzów: Bayern Monachium - Manchester City. Erling Haaland zmarnował rzut karny Tym razem jednak gwiazdor Manchesteru City pomylił się i to znacznie. Postawił na siłę, chcąc umieścić piłkę pod poprzeczką, lecz posłał piłkę nad bramką. Bramkarz Bayernu Monachium Yann Sommer i jego klubowi koledzy mogli więc odetchnąć z ulgą. Zobacz także: Liga Mistrzów. Szymon Marciniak przed wielką szansą. Świetne doniesienia po medialnej burzy Co ciekawe, swój pierwszy zmarnowany rzut karny Erling Haaland zmarnował 30 stycznia 2021 roku w barwach Borussii Dortmund, gdy stanął oko w oko... z polskim bramkarzem Augsburga - Rafałem Gikiewiczem. Wówczas trafił w poprzeczkę.