Nie mogło się chyba trafić lepsze miasto na starcie dwóch tak skrajnie różnych futbolowych światów. Stambuł - jedyna metropolia położona jednocześnie na dwóch kontynentach - ugościła bajecznie bogaty i usposobiony ze wszech miar ofensywnie Manchester City oraz muszący prowadzić rozsądną politykę finansową i stawiający na defensywę Inter Mediolan. Wielu kibiców, widząc takie zestawienie, obawiało się zamkniętego meczu, taktycznych szachów, a mówiąc wprost - nudy. Tymczasem Włosi, co mogło nieco zaskakiwać, rozpoczęli bez kompleksów, zakładając wysoki pressing. Szukali także zagrań krzyżowych do wahadłowych. Piłkarze City wyglądali natomiast na niewzruszonych odważną postawą rywali i starali się robić to, co przynosiło im powodzenie na przestrzeni całego sezonu. Oglądaliśmy więc prostopadłe podania w stronę Erlinga Haalanda, indywidualne zrywy Bernardo Silvy, a także techniczne popisy Jacka Grealisha. Finał Ligi Mistrzów: Ogromny pech De Bruyne. Historia się powtórzyła Podczas gdy City zyskiwało optyczną przewagę, jak grom z jasnego nieba nadeszła fatalna informacja. Kevin De Bruyne, lider zespołu, usiadł na murawie, dając wyraźnie do zrozumienia, że odczuwa silny ból. Na boisku pojawiły się służby medyczne i udzieliły Belgowi pomocy. Ten był dzięki temu w stanie wrócić do gry, ale jak się okazało - tylko na chwilę. W 36. minucie piłkarz wykonał gest zmiany, a Pep Guardiola nie miał wyboru - miejsce De Bruyne zajął Phil Foden. W przypadku Belga to drugi z rzędu finał Ligi Mistrzów, który zakończył się dla niego przedwcześnie. Przed dwoma laty doznał kontuzji w starciu z Antonio Ruedigerem z Chelsea i opuścił plac gry po godzinie. Wymuszona zmiana zmąciła nieco plan Guardioli, którego ważną częścią był rzecz jasna De Bruyne. Po pierwszych 45 minutach względnie zadowolony mógł być natomiast Simone Inzaghi. Jego podopieczni skutecznie utrudniali grę Manchesterowi i utrzymywali bezbramkowy remis. Finał Ligi Mistrzów: Inter rozjuszył City i szybko pożałował Po zmianie stron w poczynania obu ekip wdarła się nerwowość i niedokładność. Brakowało płynnej gry, a co za tym idzie - klarownych sytuacji. W 57. minucie trener Inzaghi postanowił dać swoim podopiecznym nowy impuls z ławki rezerwowych, wymieniając Edina Dżeko na będącego w ostatnich tygodniach w świetnej formie Romelu Lukaku. Po chwili to jednak nie Belg, a Lautaro Martinez stanął przed dobrą okazją na otwarcie wyniku. Argentyński napastnik wykorzystał błąd obrony City i stanął oko w oko z Edersonem. Bramkarz ofiarnie interweniował, odbijając piłkę klatką piersiową. Inter był blisko bramki i najwyraźniej rozjuszył tym drużynę Guardioli. Ta ruszyła bowiem do ataku, a w 68. minucie dopięła swego. Bernardo Silva inteligentnie wycofał piłkę na skraj pola karnego, a akcję celnym strzałem zamknął Rodri, otwierając wynik spotkania. Mecz rozkręcał się teraz z minuty na minutę. Ledwo mediolańczycy wznowili grę ze środka boiska, a już bliscy byli wyrównania. Federico Dimarco uderzył z piątego metra głową, a piłka odbiła się od poprzeczki. Włoch starał się dobijać, ale zamiast do siatki - trafił w nogi Lukaku. Manchester City wygrał Ligę Mistrzów po raz pierwszy w historii Simone Inzaghi i jego Inter nie mieli już w tej sytuacji niczego do stracenia. Szkoleniowiec rzucił więc na boisko wszystkie argumenty ofensywne, jakie tylko miał na ławce rezerwowych. W końcówce bliski trafienia był Lukaku, ale znów lepszy okazał się Ederson. Ostatecznie "Obywatele" utrzymali wynik 1:0 do samego końca. City triumfowało w Lidze Mistrzów po raz pierwszy w historii. Ten sezon piłkarze z Etihad Stadium zakończyli tym samym z potrójną koroną. Oprócz wygranej w Lidze Mistrzów, mogą pochwalić się także zdobyciem Pucharu Anglii i mistrzostwa Premier League. Jakub Żelepień, Interia