FC Kopenhaga zdecydowanie nie była faworytem w dwumeczu z Manchesterem City. Już pierwszy mecz w Danii pokazał, że drużyna Kamila Grabary w rewanżu będzie musiała tylko liczyć na cud. Cudu jednak nie było. Podobnie jak w pierwszym spotkaniu, tak i w rewanżu piłkarze Pepa Guardioli wygrali 3:1. Duńczycy zatem odpadli z Ligi Mistrzów na etapie 1/8 finału i niestety Grabara po swoich występach nie może powiedzieć, że zrobił wszystko, by pomóc kolegom. Kamil Grabara komentuje fatalny kiks z meczu przeciwko Manchesterowi City. "Trzeba być ślepym, żeby tego nie widzieć" Środowy mecz dla Polaka zaczął się najgorzej, jak tylko mógł. Już w 5. minucie gospodarze wyszli na prowadzenie po trafieniu Manuela Anakjiego, a w 9. minucie było 2:0. Tym razem błąd popełnił Kamil Grabara. Julian Alvarez oddał, wydawało się pozornie całkiem łatwy do obrony strzał. Piłka leciała wprost w dobrze ustawionego 25-latka, jednak ten, być może niepotrzebnie, próbował ją złapać, ale futbolówka ostatecznie przełamała mu ręce i wpadła do siatki. Bramkarz FC Kopenhagi nie krył złości po spotkaniu. W swoim stylu, czyli w mocnych słowach ocenił tę sytuację. Dla Grabary był to ostatni występ dla FC Kopenhagi w europejskich pucharach. Po sezonie przeniesie się on bowiem do VfL Wolfsburg. Niemiecki zespół wyłożył za niego jeszcze we wrześniu około 13,5 miliona euro, ale zadecydowano, że bramkarz zostanie w stolicy Danii jeszcze do nadchodzącego lata. Dla Polaka była to długa przygoda z Ligą Mistrzów, bo wraz z kolegami rozpoczął ją już w II rundzie eliminacji. Dlatego też mimo porażki, Grabara jest dumny z tego, co wraz z kolegami udało mu się osiągnąć. Znamy czterech ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów. Pięciu Polaków pozostaje w grze W środę poznaliśmy kolejnych ćwierćfinalistów Ligi Mistrzów. Do PSG i Bayernu Monachium, którzy zapewnili sobie awans we wtorek, dołączyli właśnie Manchester City oraz Real Madryt, który zremisował z RB Lipsk 1:1, lecz miał zaliczkę z pierwszego spotkania, dzięki wygranej 1:0. W kolejnym tygodniu rozstrzygną się dalsze losy aż pięciu Polaków. We wtorek 12 marca Arsenal Jakuba Kiwiora podejmie u siebie FC Porto. W pierwszym meczu "Kanonierzy" zwyciężyli 1:0. Tego samego wieczora SSC Napoli Piotra Zielińskiego i Patryka Idasiaka skonfrontuje się z FC Barceloną Roberta Lewandowskiego. Oba zespoły zremisowały na Stadionie Olimpijskim w Barcelonie 1:1. Natomiast w środę PSV zagra w Eindhoven z Borussią Dortmund Marcela Lotki, na którego występ raczej nie ma co liczyć. W Dortmundzie padł wynik 1:1. Równolegle w ostatnim spotkaniu 1/8 finału Atletico Madryt postara się odrobić jednobramkową stratę z potyczki przed własną publicznością.