Real Sociedad to nie jest tradycyjny uczestnik Lig Mistrzów. Choć zdarzył się sezon (1982/1983), w którym Hiszpanie dotarli aż do półfinału wtedy Pucharu Europy Mistrzów Krajowych. W erze Ligi Mistrzów wystąpili dwa razy - 20 lat temu nawet wyszli z grupy, a dziesięć lat temu zajęli ostatnie miejsce w grupie (bez zwycięstwa). Przed meczem z Interem na pewno nie byli faworytami. Słabo rozpoczęli sezon w La Liga - trzy remisy, wygrana i porażka w ostatniej kolejce 1:2 z Realem Madryt. Z drugiej strony ostatni raz u siebie w meczu o punkty przegrali w lutym. Co innego Inter, który w Serie A od kwietnia z 12 meczów wygrał 11. A jeśli chodzi o Ligę Mistrzów, to odniósł największy sukces od 2010 roku - zagrał w finale, ale przegrał z Manchesterem City. Real stłamił Inter To jednak gospodarze pierwsi mocno zaatakowali. I stworzyli trzy świetne okazje. Najpierw Yann Sommer obronił strzał Braisa Mendeza, po chwili Ander Barrenetxea trafili w słupek. Wreszcie kolejny raz bardzo wysoko zaatakowali rywali, Mendez odebrał piłkę Alessandro Bastoniemu i pokonał szwajcarskiego bramkarza. Inter nie potrafił sobie poradzić z agresywną i intensywną grą Realu. Dopiero od po kwadransie zaczął grać lepiej. Okazje mieli Denzel Dumfries, a Marko Arnautović był sam na sam, ale zmarnował sytuacje, a za chwilę okazało się, że był na spalonym. Goście mieli jednak problemy, by zagrozić rywalom. To Real wciąż był groźniejszy - strzelali Mendez, Kieran Tierney, Kubo czy Robin Le Normand. Po przerwie nadal Real był lepszy. Najpierw strzał z rzutu wolnego Mendeza świetnie obronił Sommer. Po chwili po rzucie rożnym z bliska uderzył Mikel Oyarzabal, ale znów bramkarz Interu uratował zespół. Czerwona kartka anulowana Goście wciąż byli bezsilni. Trener Simone Inzaghi wpuścił trzech rezerwowych, ale zmiany nie było. Mało tego, w 65. minucie sędzia pokazał czerwoną kartkę Nicolo Barelli - uznał, że kopnął umyślnie rywala. Sytuacja została sprawdzona przez VAR i sędzia Michael Oliver wycofał się z decyzji. Po chwili po rzucie rożnym Mikel Merino trafił w poprzeczkę. Hiszpanie robili z Włochami niemal co chcieli, ale wciąż tylko minimalnie prowadzili.