Przez większość swojej historii Manchester City pozostawał w cieniu lokalnego rywala - Manchesteru United. Gdy w sezonie 1998/99 "Czerwone Diabły" wygrywały Ligę Mistrzów, "The Citizens" rywalizowali w Anglii na trzecim poziomie rozgrywkowym. Tak nisko "Obywatele" nie byli nigdy wcześniej, ale zdołali się odbić. Od sezonu 2002/03 nieprzerwanie występują w Premier League, a w 2012 roku wywalczyli mistrzostwo kraju. Kolejne tytuły świętowali w 2014, 2018, 2019, a także w zakończonym niedawno sezonie 2020/21. Tak wielka przemiana była możliwa dzięki wielkim pieniądzom. W 2008 roku klub przejęło konsorcjum ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zainwestowano środki nie tylko w klubową infrastrukturę, ale także na zakup piłkarzy. Przez 12 lat do Manchesteru ściągnięto ponad 50 znaczących zawodników i wydano na nich ponad 1,5 mld funtów. Manchester City w końcu wygra Ligę Mistrzów? Do pełni szczęścia właścicielom brakuje jednak triumfu na arenie międzynarodowej. W sezonie 2015/16 drużyna dotarła do półfinału LM, ale w dwumeczu uległa Realowi Madryt. Po tym niepowodzeniu zatrudniono Guardiolę - szkoleniowca, który wielkie sukcesy odniósł z Barceloną i Bayernem Monachium. Finał Ligi Mistrzów przez kolejne lata pozostawał jednak tylko marzeniem. Manchester w następnych latach kolejno odpadał: w 1/8 finału z Monaco oraz trzykrotnie w ćwierćfinale - z Liverpoolem, Tottenhamem Hotspur i Olympique Lyon. Szejk Mansour bin Zayed al-Nahyan był jednak cierpliwy. Nie tylko przedłużył umowę z Guardiolą, ale także nadal wykładał pieniądze na transfery. Fazę grupową LM 2020/21 Manchester przeszedł gładko, ale w ćwierćfinale znów powiało grozą. Pierwszy mecz z Borussią Dortmund wygrał u siebie 2-1 po golu Phila Fodena w 90. minucie. W rewanżu natomiast do przerwy przegrywał 0-1. Ostatecznie jednak wygrał 2-1 i przełamał klątwę. W półfinale z Paris Saint-Germanin, poza pierwszą połową meczu w Paryżu, podopieczni Guardioli już wyraźnie dominowali. Awans do finału szejkowi sprawił tak dużą radość, że postanowił sfinansować sześciu tysiącom kibiców podróż na decydujące spotkanie do Porto. - Ludziom wydaje się, że awans do finału Ligi Mistrzów to łatwa sprawa. Udało nam się to, dzięki pracy wykonanej przez zawodników przez ostatnie cztery, pięć lat. Każdego dnia byli konsekwentni w działaniu i to jest niesamowite - powiedział Guardiola. Nie można skreślać Chelsea W oczach bukmacherów jego zespół jest zdecydowanym faworytem, ale Chelsea absolutnie nie można skreślać. Londyńczyków odmieniło styczniowe przyjście Thomasa Tuchela. Niemiecki szkoleniowiec przede wszystkim poprawił grę "The Blues" w obronie. W fazie pucharowej Chelsea wyeliminowała Atletico Madryt, FC Porto i Real Madryt. W dodatku w sześciu meczach straciła tylko dwa gole. Tuchel prowadząc londyńczyków już dwukrotnie stawał przeciw ekipie Guardioli i odniósł dwa zwycięstwa. W finale Pucharu Ligi w Anglii jego zespół wygrał 1-0, a w spotkaniu 35. kolejki Premier League 2-1. - Nie waham się powiedzieć, że Manchester City i Bayern Monachium przez ostatnie dwa sezony wyznaczały w Europie standardy. Staramy się nadgonić do nich dystans, a dobre jest to, że w futbolu można to zrobić w 90 minut - powiedział Tuchel. Chelsea w finale LM jest po raz trzeci. Dwa poprzednie kończyły się wynikami 1-1 i rzutami karnymi. W 2008 roku uległa Manchesterowi United, a w 2012 pokonała Bayern. W europejskich rozgrywkach Manchester City i Chelsea spotkały się wcześniej w półfinale nieistniejącego już Pucharu Zdobywców Pucharów w sezonie 1970/71. Londyńczycy wygrali oba mecze po 1-0. Tegoroczny finał LM, przeniesiony z powodu pandemii ze Stambułu do Porto, sędziował będzie Hiszpan Antonio Miguel Mateu Lahoz, a jednym z asystentów VAR będzie Paweł Gil. Po raz ósmy finał LM jest spotkaniem drużyn z jednego kraju, a po raz trzeci walkę o Puchar Europy rozstrzygną między sobą angielskie ekipy. wkp/ cegl/