Choć głównym daniem w środowy wieczór z Ligą Mistrzów miało być prestiżowe starcie PSG z Milanem, to jednak spore grono kibiców śledziło boiskowe wydarzenia w teoretycznie nieco mniej atrakcyjnym spotkaniu Feyenoordu z ekipą Lazio. W bieżącej kampanii obie drużyny posmakowały zwycięstwa w elicie, zgodnie punktując wyraźnie słabszą drużynę Celticu. Wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego stało się jasno, że to zespół gospodarzy będzie starał się za wszelką cenę narzucić rywalom swój styl gry. Wysoki, nieustępliwy pressing destabilizował grę Lazio, które nie było w stanie znaleźć wyraźnej odpowiedzi na taktyczne zabiegi Arne Slota. Feyenoord z każdą minutą atakował coraz śmielej, kreując kolejne składne akcje. Niestety, ale za każdym razem brakowało zdecydowania, a także odpowiedniej finalizacji. Przyjezdni postawili na głęboką obronę, opierając swoją grę na szybkich kontratakach, które nie robiły zbyt dużego wrażenia na świetnie dysponowanych gospodarzach, którzy oprócz imponującej ofensywy mieli do zaoferowania świetną grę po drugiej stronie boiska. Do pełni szczęścia sympatyków mistrzów Holandii brakowało jednak prowadzenia. W 25. minucie całe "De Kuip" eksplodowało z radości, bo piłkę do siatki w nieco przypadkowych okolicznościach skierował niezawodny Santiago Gimenez. Meksykanin wygrał walkę o pozycję z Elseidem Hysajem, a następnie oddał strzał na bramkę. Albański defensor zdecydował się na ofiarną interwencję, ale piłka po odbiła się po jego nodze, zaskakując kompletnie bezradnego bramkarza. Chwilę później miejscowa publiczność wstrzymała jednak oddech, bo po sygnalizacji VAR, gol został anulowany. Jak wiadomo nie od dziś, co się odwlecze to nie uciecze. Bramkostrzelny Santiago Gimenez miał swój dzień, bo w 32. minucie dopiął swego i w genialnym stylu sfinalizował drużynową akcję, pewnym uderzeniem umieszczając futbolówkę tuż obok Ivana Provedela. Lazio grało apatycznie i nie było w stanie odpowiedzieć na napór gospodarzy, którzy wyraźnie chcieli powiększyć swoją przewagę jeszcze w trakcie pierwszych 45. minut. Tak sztuka udała się im w samej końcówce, kiedy to Calvin Stengs obsłużył świetnym podaniem niepilnowanego Ramiza Zerroukiego, a ten nie myślał zbyt długo i oddał genialny strzał z krawędzi pola karnego. Piłka wpadła w lewy górny róg bramki, sprawiając, że na tablicy wyników zagościł rezultat 2:0. Chwilę później arbiter użył gwizdka po raz ostatni i zaprosił obie drużyny do szatni. Feyenoord dał Lazio srogą lekcję futbolu. Holendrzy zachwycają całą Europę Wraz z wyjściem obu ekip na drugą połowę scenariusz tego meczu się nie zmienił. To drużyna Feyenoordu przeprowadziła pierwszy groźny atak i tylko pech sprawił, że piłka nie znalazła się w siatce. Podopieczni Maurizio Sarriego nie spuścili jednak głów i za wszelką cenę chcieli wejść na właściwe obroty. W 51. minucie miejscowi mogli powiększyć swoją przewagę, jednak Igor Paixao nie wytrzymał ciśnienia i w sytuacji sam na sam przestrzelił w fatalnym stylu. Niewykorzystana sytuacja nie zdemotywowała graczy Feyenoordu, którzy w dalszym ciągu nękali Lazio szybkimi atakami. Kamil Grabara sfrustrowany grą kolegów. Ostra krytyka ze strony Polaka W dalszej części meczu kibice zgromadzeni na "De Kuip" mogli obserwować siłową, agresywną grę, okraszoną sporą liczbą żółtych kartek. W tym elemencie szczególnie aktywni byli podopieczni Maurizio Sarriego, którzy wyraźnie podostrzyli swoje poczynania, chcąc dać Holendrom do zrozumienia, że tak łatwo nie oddadzą cennych punktów. Ich działania nie przyniosły jednak wymiernych rezultatów, bo Justin Bijlow na przestrzeni 90. minut był dosłownie bezrobotny. Brutalna prawda, Lewandowski traci wielką szansę. Tak źle nie było od lat O kompletnej dezorganizacji Lazio w dobitny sposób świadczy fakt, że w 74. minucie na tablicy wyników widniał już rezultat 3:0. Wszystko za sprawą piekielnie szybkiego ataku gospodarzy, którzy dosłownie zabawili się z Rzymianami w ich polu karnym. Wszystko zaczęło się od Ramiza Zerroukiego, który świetnym podaniem prostopadłym napędził zabójczą akcję. O ile Ivan Provedel był w stanie odbić pierwszy ze strzałów, o tyle przy dobitce Santiago Gimeneza nie miał już najmniejszych szans. W 82. minucie zbyt dużą determinacją wykazał się Peruwiańczyk, Marcos Lopez, który w polu karnym sfaulował jednego z rywali. Do piłki podszedł niezawodny Pedro Rodriguez, który pewnym strzałem pokonał Justina Bijlowa. W samej końcówce nic więcej się nie wydarzyło i finalnie to ambitni gospodarze mogli się cieszyć z niezwykle cennych trzech punktów. Warto podkreślić, że środowe zwycięstwo pozwoliło Feyenoordowi przeskoczyć Lazio w tabeli grupy E. Drużyna z Rotterdamu ma szansę pozostać liderem, o ile punkty w meczu z Celticem straci Atletico Madryt, które kilka tygodni wcześniej minimalnie pokonało podopiecznych Arne Slota 3:2.