Alex Ferguson wciąż się uczy, choć w grudniu stuknie mu 70 lat. Szkocki trener Manchesteru United mógłby być wzorem dla Chelsea, która wczoraj ostatecznie pogrzebała sezon. Jakim impulsem będzie dla Romana Abramowicza porażka na Old Trafford? Wyrzuci trenera, wymieni połowę drużyny? Przykład Fergusona pokazuje, że najbardziej genialne mogą być najprostsze rozstrzygnięcia. Przed rokiem Szkot był w podobnej sytuacji, przegrał z kretesem wszystkie trofea, ale nie położył głowy pod topór, nie zwątpił w "staruchów" Giggsa, van der Sara, czy Scholesa. Dokupił meksykańskiego młokosa ("Chicharito" Hernandeza) i z tą samą drużyną zwycięża dziś na trzech frontach. Ferguson imponuje cierpliwością Wybuchowy i porywczy trener United imponuje cierpliwością. Jego drużyna gra tak, jak jemu gra w duszy. Najpierw nauczył ją zwyciężać na Wyspach. Typowo angielski styl, którym podbijał Premier League, długo nie wystarczał jednak na sukces w Europie. Zmęczony porażkami w Champions League trener Manchesteru zaczął dokonywać zmian. Romantyczna bieganina "Czerwonych Diabłów", przyjemna dla oka, ale mało efektywna, zmieniła się w styl chłodniejszy, bardziej przemyślany, wręcz wykalkulowany. Giggs wciąż jest geniuszem piłki, ale nie ma już 25 lat, energia, którą pozostawia na boisku musi być dokładnie wyliczona. I taki jest dzisiejszy Manchester: wyrachowany. Szkot przypomina swoim krytykom, że nie jest sztuką przygotować szczyt formy zespołu, sztuką jest zrobić to w decydującym momencie. Te dwa mecze z Chelsea w ćwierćfinale Champions League pokazały niezwykłą intuicję Fergusona. Londyńczycy zaczęli sezon w imponującym tempie, ale gdy popadli w kryzys nie pomogły im wzmocnienia za 100 mln euro (Fernando Torres i David Luiz). Tymczasem Manchester grał spokojnie, bez fajerwerków ogrywał Bolton czy Wolverhampton, a szczyt możliwości osiągnął wtedy, kiedy trzeba. Chelsea to w ostatnich latach najtrudniejszy rywal United i chyba nigdy wcześniej klub z Old Trafford nie ograł jej tak zdecydowanie, jak w tym ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Półfinałowy dwumecz z Schalke powinien być dla Fergusona i jego piłkarzy tylko łatwiejszy. Finał na Wembley jest na wyciągnięcie ręki. Łatwa przeprawa Barcelony Barcelona awansowała wczoraj do półfinału Pucharu Europy po raz czwarty z rzędu. Przed nią dokonały tego zaledwie trzy drużyny: Real Madryt (pięć razy w latach 1956-60), Inter Mediolan (1964-67) i Juventus Turyn (1996-99). Pepowi Guardioli nie udało się przekonać nikogo, że Szachtar Donieck to coś znacznie więcej niż europejski przeciętniak. "Piłkarze Barcy wygrali na Ukrainie i nawet się nie potargali" - komentuje prasa hiszpańska. Trener Barcy nie ma siły się kłócić, przed nim cztery mecze z Realem Madryt. Ze słów Katalończyków przebija wiara w siebie. Bramkarz Victor Valdes ogłasza, że chciałby grać z "Królewskimi" jak najczęściej, bo Gran Derbi to dla niego zawsze wielkie święto. Faworyta wskazał były piłkarz obu klubów, a niedawno trener Realu Madryt Bernd Schuster. Niemiec stwierdził, że "Królewscy" są w stanie ograć Barcę w pojedynczym spotkaniu, ale w dwumeczu jest to wykluczone. Gdyby te słowa się sprawdziły, Katalończycy byliby rywalem Manchesteru - 28 maja na Wembley doszłoby do powtórki finału z 2009 roku, który Barca wygrała 2-0. Kłopot polega na tym, że dla Realu rozgrywki w Champions League też są najważniejsze. Klub, który przez siedem lat nie był w stanie przebić się do ćwierćfinału, wciąż obsesyjnie myśli o zdobyciu dziesiątego Pucharu Europy. Na razie Jose Mourinho ma przed sobą rewanżu z Tottenhamem, ale zaraz po nim zacznie "operację Barcelona". W czterech odcinkach: sobotnie Gran Derbi w lidze, za tydzień finał Pucharu Króla, a dopiero potem półfinały Champions League. Messi z rekordem, Ronaldo blisko Na Ukrainie Leo Messi zdobył gola nr 48 w tym sezonie poprawiając swój życiowy rekord. O dwie bramki od najlepszego sezonu w karierze jest też Cristiano Ronaldo (40 goli). Dziś na White Hart Lane rekordu bić nie musi, ważne jest ile bramek zdobędzie między 16 kwietnia, a 3 maja. Obaj mają coś do udowodnienia: Messi wciąż nie wbił bramki zespołom prowadzonym przez Mourinho, a Ronaldo nie pokonał nigdy bramkarza Barcelony. Pięć ostatnich Gran Derbi wygrali Katalończycy, ale Guardiola jest przygotowany na dzień, w którym nie pozostanie mu nic innego, jak pokłonić się odwiecznemu rywalowi. Pytanie: kiedy? Dyskutuj na blogu Darka Wołowskiego Zobacz zestaw par ćwierćfinałowych Ligi Mistrzów