Mecz z FC Kopenhagą był dla Bayernu Monachium jednym z gatunku tych, w których "nic nie musisz". Mistrz Niemiec przystępował do niego pewny awansu do fazy pucharowej i to z pierwszego miejsca. Mimo to Thomas Tuchel zapowiadał, że "Bawarczycy" nie zamierzają dawać mistrzowi Danii taryfy ulgowej. Od pierwszych minut siły na boisku były jednak dość wyrównane. W 30. minucie znakomicie popisał się między słupkami Kamil Grabara, który zatrzymał groźny strzał Thomasa Muellera. Niemiec główkował z bliskiej odległości, ale 24-latek nie dał się zaskoczyć. Chwilę wcześniej Roony Bardghji miał znakomitą okazję, ale uderzył tuż obok słupka. FC Kopenhaga wykonywała tytaniczną pracę w defensywie, o czym najlepiej świadczyły statystyki. Goście mieli w nogach dużo więcej przebiegniętych kilometrów. Kopenhaga wywiozła z Monachium upragniony punkt Spotkanie nie toczyło się na zbyt dużej intensywności, a tempo momentami było usypiające. Im dłużej utrzymywał się bezbramkowy remis, tym bardziej pachniało bramką dla Kopenhagi. W 68. minucie czujność Kamila Grabary sprawdził tym razem Harry Kane. Reprezentant Polski poradził sobie z jego strzałem bez problemów. Na kilka minut przed końcem gorąco zrobiło się pod bramką Manuela Neuera. Niemiec uchronił swoją drużynę przed stratą gola, dwukrotnie wybijając piłkę z linii bramkowej. Bliski pokonania go był wówczas Mohamed Elyounoussi. W doliczonym czasie zadrżeli piłkarze FC Kopenhagi, gdy sędzia Frappart wskazała na jedenastkę. Po analizie powtórki zmieniła jednak decyzję, a sztab szkoleniowy mistrza Danii odetchnął z ulgą. Punkt wywalczony w Monachium pozwolił FC Kopenhadze wskoczyć na drugie miejsce w tabeli grupy A. Mistrz Danii w ostatniej kolejce o awans do fazy pucharowej powalczy z Galatasaray.