Przed ostatnim meczem w grupie B piłkarzom z Bazylei wystarczył remis w Anglii z "The Reds". Spotkanie zakończyło się wynikiem 1-1 - bramkę dla gości w 25. minucie zdobył Fabian Frei, a wyrównał strzałem z rzutu wolnego Steven Gerrard (82). Agencja Reutera przypomniała, że Liverpool zarobił w poprzednim sezonie za prawa telewizyjne w angielskiej ekstraklasie 152,97 mln dol. (97,54 mln funtów), podczas gdy FC Basel w swojej lidze zaledwie 2,48 mln dol. O różnicy finansowej dzielącej oba kluby świadczy również inne porównanie - Liverpool wydał w lipcu 20 mln funtów na Serba Lazara Markovicia (zobaczył czerwoną kartkę we wtorkowym spotkaniu), czyli ponad dwa razy więcej niż FC Basel na wszystkich piłkarzy pozyskanych w letnim okresie transferowym. Zespół z Bazylei po raz kolejny potwierdził jednak, że trzeba się z nim liczyć. Np. trzy lata wcześniej wyeliminował w grupie Ligi Mistrzów Manchester United (sezon 2011/12). Dzięki wtorkowemu rozstrzygnięciu drużyna ze Szwajcarii zajęła drugie miejsce w grupie B z siedmioma punktami. Liverpool, który zgromadził o dwa mniej, jest trzeci i wystąpi w Lidze Europejskiej. Postawa FC Basel wzbudziła szacunek nawet wśród krajowych rywali. Za pośrednictwem Twittera gratulacje przesłał największy przeciwnik w Szwajcarii - FC Zurich. - Nasza firma jest w pewnym sensie ograniczona w zakresie marketingu, więc musimy być sprytniejsi w innych dziedzinach. Inwestujemy dużo środków finansowych w nasz dział młodzieżowy i dążymy do tego, aby posiadać jedną trzecią składu złożoną z zawodników z tej sekcji - przyznał prezes FC Basel Bernhard Heusler podczas międzynarodowej konferencji w poprzednim tygodniu w Zurychu. Jak dodał, klub stworzył atmosferę dającą zawodnikom poczucie, że mają dużo zaufania i szacunku jako ludzie. Ponadto - jak zaznaczył - trener Paulo Sousa może pracować swobodnie i ma pełne poparcie działaczy. - Dla mnie i mojego sztabu, a szczególnie dla piłkarzy, ważne jest stworzenie jeszcze piękniejszej historii tego wspaniałego klubu. Zmierzamy w dobrym kierunku, aby osiągnąć wielkie rzeczy - przyznał Sousa po meczu z Liverpoolem.