Barcelona ostatni raz Ligę Mistrzów wygrała w 2015 roku. Wtedy w finale pokonała Juventus Turyn 3-1. W zespole z Camp Nou jeszcze grali Andres Iniesta, którego w 77. minucie zmienił Xavi, Neymar, Luis Suarez czy Dani Alves. Dwa lata później przyszedł niesamowity dwumecz z Paris Saint-Germain w 1/8 finału. Pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem paryżan aż 4-0. "Duma Katalonii" potrafiła jednak u siebie odrobić te straty z nawiązką i wygrać 6-1. Oczywiście nie obyło się bez kontrowersji - dwa rzuty karne podyktowane dla Barcelony - jednak zespół z Katalonii przeszedł do historii, ponieważ nigdy nie udało się żadnej drużynie odrobić czterobramkowej straty w Lidze Mistrzów.Barcelona nie poszła jednak za ciosem i w ćwierćfinale została wyeliminowana przez Juventus.W następnym sezonie przyszedł dwumecz z AS Roma w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Tym razem to "Duma Katalonii" miała dobrą zaliczkę po pierwszym spotkaniu, wygranym 4-1. W rewanżu przegrała jednak 0-3 i to rzymianie awansowali dzięki bramce zdobytej na wyjeździe.Wydawało się, że w sezonie 2018/19 będzie lepiej. Barcelona doszła do półfinału Ligi Mistrzów i w pierwszym meczu pokonała Liverpool FC 3-0 na Camp Nou. Nie okazało się to wystarczającą zaliczką. Na Anfield Road "The Reds" zwyciężyli aż 4-0 i to oni wystąpili w finale, który wygrali. Klęska 2-8 Przed rokiem format Ligi Mistrzów został trochę zmieniony z powodu pandemii koronawirusa. Od ćwierćfinałów rozgrywano tylko jeden mecz i to podczas turnieju w Portugalii. Barcelona w 1/4 finału zagrała z Bayernem Monachium i doznała koszmarnej klęski 2-8! Tylko dwa razy w historii "Duma Katalonii" przegrywała wyżej - z Athletikiem Bilbao 1-12 i Sevillą FC 1-11 w obu przypadkach w Primera Division. Było to jednak bardzo dawno, bo odpowiednio w sezonach 1930/31 i 1940/41. Natomiast 2-8 Barcelona przegrała w rozgrywkach 1934/35 z Realem Madryt, również w lidze.I wreszcie obecny sezon - porażka z PSG 1-4 w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów. Czy jest możliwe, że powtórzy się scenariusz z 2017 roku? Mało prawdopodobne. Wtedy pierwszy mecz odbywał się na wyjeździe, a tym razem na Camp Nou, a co ważniejsze "Duma Katalonii" nie jest drużyną, którą stać na wygranie tak wielką różnicą goli z klasowym zespołem. To raczej ona, jak pokazują wskazane przykłady, może w rewanżu stracić znaczną przewagę.Co się więc stało z ekipą, która w 2009 roku jako pierwsza w historii wywalczyła w jednym roku sześć trofeów? Kwestia jest złożona. Począwszy od straty dwóch takich piłkarzy w środku pola jak Iniesta i Xavi, po odejście Neymara i słabszą formę największych gwiazd: Lionela Messiego, Gerarda Pique, Sergio Busquetsa. Wszyscy wiedzieli, że Iniesta i Xavi są ważni przy stylu gry Barcelony, ale dopiero jak ich zabrakło, okazuje się jak bardzo. Niby zespół wciąż częściej utrzymuje się przy piłce, ale brak tego balansu, który dawała ta dwójka pomocników, poczucia, że posiadanie piłki nie jest tylko sztuką dla sztuki, a także przyspieszenia gry. Neymar odszedł przed sezonem 2017/18 za rekordowe w historii futbolu 222 miliony euro, ale Barcelonie nie udało się wykorzystać tych pieniędzy w należyty sposób. Natychmiast kupiono Ousmane Dembele za 105 mln euro, a w zimie dodano jeszcze Philippe Coutinho za 120 mln euro. Przed rozgrywkami 2018/19 sprowadzono Arthura Melo, Malcolma, Artura Vidala czy Clementa Lengleta, z których na Camp Nou został już tylko ten ostatni.Z kolei przed sezonem 2019/20 ponownie nie oszczędzano na transferach. Przyszli m.in. Frenkie de Jong za 75 mln euro czy Antoine Griezmann za 120 mln euro. Kto robi różnicę? Żadnego z tych nabytków nie można jednak uznać za wiodącą postać. Najbliżej do tego mają de Jong i Lenglet, którzy są podstawowymi graczami, natomiast można zadać pytanie: czy robią różnicę?