"Duma Katalonii" dokonała w środę niebywałej sztuki. Jako pierwsza drużyna w Lidze Mistrzów odrobiła czterobramkową stratę i zwyciężając na Camp Nou 6-1, zapewniła sobie awans do ćwierćfinału. - Czasami cuda się zdarzają. Głównie, jeśli grasz do końca. Myślę, że to jest lekcja życia. Musimy się z tego cieszyć. Wielu ludzi chciało nas pochować jeszcze przed końcem rywalizacji. Pewnego dnia ta generacja Barcelony zejdzie ze sceny, ale do tego czasu będziemy walczyć. Jesteśmy w ćwierćfinale LM. Ważny był pierwszy gol, a potem rzeczy się drużynie PSG skomplikowały. I przed nami nadal jest wyzwanie - powiedział Pique. - Będziemy świętować awans, ale z umiarem. Niczego jeszcze nie osiągnęliśmy, po prostu przedłużyliśmy nasze nadzieje w tych rozgrywkach. W ćwierćfinale możemy trafić na kolejnego trudnego rywala. Takie rozstrzygnięcie jednak mocno podniosło nas na duchu - stwierdził obrońca Barcelony, który podkreślił rolę Luisa Enrique. - Po tych wszystkich złych komentarzach i wiadomościach o naszym trenerze, chciałbym zobaczyć jego nazwisko w medialnych nagłówkach. To on głównie ustalał strategię na to spotkanie. Awansowaliśmy dzięki niemu. On był traktowany niesprawiedliwie tak wiele razy, dlatego zasłużył, aby teraz potraktować go dobrze - przyznał Pique. Pawo Zobacz zestaw par 1/8 finału Ligi Mistrzów