We wtorek Messi i Ronaldo grali naprzeciw siebie po raz 36, ale po raz pierwszy od maja 2018 roku.Juventus po 20 minutach prowadził już 2-0. Pierwsza bramka padła w 13. minucie. Cristiano Ronaldo i Ronald Araujo walczyli o piłkę w polu karnym, obaj się przewrócili, a sędzia Tobias Stieler podyktował "jedenastkę", choć trudno się było dopatrzeć faulu obrońcy Barcelony. Do rzutu karnego podszedł sam poszkodowany i strzelił pewnie do siatki. Goście poszli za ciosem. W 20. minucie przeprowadzili składną akcję. Weston McKennie zagrał na prawo do Juana Cuadrado, który natychmiast zacentrował, a wbiegający w pole karne amerykański pomocnik w wyskoku zdobył drugą bramkę. Barcelona po raz pierwszy w historii straciła dwa gole w Lidze Mistrzów na własnym stadionie w tak krótkim czasie. Piłkarze "Dumy Katalonii" próbowali coś zmienić, najgroźniej było po akcjach duetu Jordi Alba-Messi, ale nie przynosiło to efektu. Po zmianie stron lepiej, patrząc od strony Barcelony, było tylko dlatego, że straciła jednego gola. Clement Lenglet zagrał piłkę ręką we własnym polu karnym i choć ta sytuacja była zdecydowanie klarowniejsza niż w pierwszej połowie, to sędzia Stieler na początku nie podyktował "jedenastki". Poczekał na system VAR, a następnie poszedł jeszcze oglądać sytuację na monitorze. Potem jego decyzja mogła być tylko jedna - wskazał na "wapno". Do rzutu karnego w 52. minucie znowu podszedł Ronaldo i strzelił identycznie jak za pierwszym razem w jeden róg, a Marc-Andre ter Stegen rzucił się ponownie w lewy. To było 752. trafienie Portugalczyka w karierze. Ponadto 14. gol strzelony przez niego na Camp Nou w rozgrywkach klubowych, tak więc to jego ulubiony wyjazdowy stadion. Więcej aktualności sportowych znajdziesz na sport.interia.pl Kliknij! Juventus strzelił w tym meczu jeszcze jednego gola. Piłkę do siatki wpakował Leonardo Bonucci, ale włoski obrońca był na spalonym w momencie podania od CR7. W tej sytuacji również decyzja mogła być jedna - nieuznany gol i rzut wolny dla Barcelony.