"Z kolei my "zaoferowaliśmy" w Atenach o wiele więcej niż w Stambule. A jednak to w Turcji, a nie w Grecji podnieśliśmy Puchar Mistrzów" - dodał polski bramkarz. "Kiedy mecz jest tak wyrównany, decydującą rolę odgrywają szczegóły, takie jak jeden faul, rzut wolny, rożny, czy udana prowokacja rywala. Tak było i tym razem. Milan wywalczył wątpliwy rzut wolny przed naszym polem karnym. Piłkę uderzył Andrea Pirlo, a Filippo Inzaghi zmienił jeszcze jej tor lotu, czym kompletnie zmylił Pepe Reinę. Straciliśmy bramkę w bardzo ważnym momencie spotkania (jak się później okazało - kluczowym). Ten pierwszy gol "do szatni" ustawił cały mecz" - podkreślił Dudek, który z ławki rezerwowych obserwował wydarzenia na boisku. "Obie drużyny były bardzo dobrze zorganizowane taktycznie. AC Milan miał wielu zawodników w środku pola, dlatego ciężko było nam przebić się przez tę część boiska. Chcieliśmy atakować przede wszystkim bokami albo zagrywać długie piłki, bo rywale często gubili się przy takich zagraniach. Do tego potrzebowaliśmy jednak wysokiego napastnika. A Dirk Kuyt nie był w stanie wygrywać górnych piłek" - komentował Polak. "Mimo, że mieliśmy przewagę na boisku, Milan był tego dnia bardzo groźny. Szczególnie Pippo Inzaghi zagrał super mecz. Nasi obrońcy mówili już po ostatnim gwizdku, że doświadczony napastnik był bardzo trudny do upilnowania, grając bardzo często na pograniczu spalonego. Przy wysoko ustawionej obronie, czasem trudno jest kontrolować poczynania takiego piłkarza. Wynikiem tego była druga bramka" - wyznał golkiper. "Szkoda, że nie udało nam się wygrać finału w Atenach. Pozostał smutek i gorycz porażki" - zakończył Dudek.