Jeśli ktoś wyczekiwał spotkania, które można by określić mianem "meczu tego sezonu", z pewnością był ukontentowany tym, co wydarzyło się wtorkowego wieczoru na San Siro. Już pierwsze starcie między Interem Mediola a FC Barceloną dostarczyło kibicom masy niezapomnianych emocji, natomiast rewanżowa rywalizacja zawiesiła poprzeczkę oczekiwań kibiców jeszcze wyżej. Ostatecznie po pełnym zwrotów akcji starciu to piłkarze "Nerazzurrich" mogli świętować awans do ostatniej fazy tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Jedną z nieodłącznych części tego typu spotkań są trybuny wypełnione aż po same brzegi. Obecność tysięcy kibiców nadaje sportowej rywalizacji niemalże sakralnego wydźwięku, stawiając biegających po boisku zawodników w roli "bohaterów ludu". Niestety historia piłki nożnej zna przypadki sytuacji, w których przepięknym scenom na murawie towarzyszyły dramatyczne wydarzenia, rozgrywające się tuż nad głowami piłkarzy. Tak też było w przypadku opisywanego wyżej spotkania. Kibic Interu doznał zatrzymania akcji serca. "Defibrylowano go 4 razy" Jak podaje portal "adnkronos.com" tuż po końcowym gwizdku Szymona Marciniaka doszło do niezwykle groźnej sytuacji. Jeden z kibiców "Nerazzurrich", około 40-letni mężczyzna, padł na ziemię, a jego serce przestało bić. Na szczęście pomoc dotarła na czas. "Defibrylowano go 4 razy, w międzyczasie wykonywano również masaże serca. Za czwartym razem rytm powrócił" - wyjaśnił Alessandro Geddo, szef służby zdrowia stadionu San Siro. Po ustabilizowaniu stanu mężczyzny przewieziono go na oddział intensywnej terapii szpitala San Carlo w Mediolanie i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Badania nie wykazały zaburzeń neurologicznych, co może oznaczać, że bezpośrednią przyczyną problemów zdrowotnych kibica mogły być wydarzenia, które tego dnia miały miejsce w murach San Siro. "Stres z pewnością może mieć wpływ na tego typu incydenty, a powszechnie wiadomo, że w sytuacjach silnie emocjonalnych, w których dochodzi do uwolnienia katecholamin, istnieje zwiększone ryzyko skurczu naczyń wieńcowych, a nawet jawnego niedokrwienia" - tłumaczy Geddo. Co ciekawe to nie pierwszy tego typu przypadek, który miał miejsce na stadionie im. Giuseppe Meazzy. Jak podaje szef tamtejszych służb medycznych, podobne wydarzenia zdarzają się dość regularnie. "Na San Siro średnio zdarza się to dwa razy w roku. Drugi przypadek w tym sezonie miał miejsce około 4 miesiące temu. Tamten pacjent całkowicie wyzdrowiał".