Niestety szansa - chyba największa z dotychczasowych - kolejny raz została zaprzepaszczona. Dlaczego? ...bo niewykorzystane sytuację się mszczą Wiem, że to stare i wyświechtane powiedzenie, ale jak wielką niesie ze sobą prawdę. W sporcie nie liczą się próby, niewykorzystane sytuacje, słupki czy poprzeczki. Liczą się tylko bramki, a tych w dwóch meczach Wisła strzeliła mniej, choć sam Marek Zieńczuk - jak sam przyznał - mógł strzelić w Atenach pięć goli. Mógł? To dlaczego nie strzelił? - Może powinienem poszukać innego rozwiązania. Kiedy kolejne strzały nie wpadały przy długim słupku, może powinienem podciąć piłkę i może wtedy by wpadło - powiedział pechowiec. Niestety nie spróbował i nie wpadło... ...bo piłkarze Wisły są chyba mało pojętni... ...albo mało zdolni. Skoro Jerzy Engel zapewniał, że uczył swoich podopiecznych zachowania się w obronie przy stałych fragmentach gry, a w dwóch meczach z PAO krakowianie stracili cztery z pięciu bramek po rzutach rożnych lub wolnych, to coś jest nie tak. Albo nauczyciel jest słaby, albo uczniowie głupi? Raczej to drugie. Oddaję głoś jednemu z tych mniej pojętnych. - Przecież trenowaliśmy takie sytuacje i naprawdę dobrze nam to wychodziło na zajęciach, ale trening to nie jest to samo co mecz o dużą stawkę - odkrywczo stwierdził Zieńczuk. Zgadzam się z nim, bo w meczu o stawkę - takim jak choćby z PAO - ma się na przeciwko siebie zdolniejszych uczniów, którzy przez dwa tygodnie nauczyli się grać w piłkę i walczyć do ostatnich minut. ...bo brak Polakom doświadczenia Ta przyczyna pojawia się zawsze, kiedy Wisłę od sukcesu dzielą tylko sekundy. Pewnie znów pojawią się narzekania na słabą polską ligę, w której wiślacy bez wysiłku sięgają po kolejne mistrzostwa Polski. Owszem, krakowianom brak jest meczów z drużynami z wyższej półki, takich, w których mogliby nabyć potrzebnego doświadczenia i boiskowego cwaniactwa. Jednak czyja to wina, że dwa lata temu przegrali z Valarengą, a rok temu z Dynamem Tbilisi i już wczesną jesienią europejskie puchary odchodziły w siną dal? Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby wiślacy zagrali choć kilka meczów więcej w Pucharze UEFA, to w Atenach nie doszłoby do katastrofy na własne życzenie. ...bo chyba niektórzy za szybko liczyli pieniądze z Ligi Mistrzów Długo się zastanawiałem czy o tym pisać, bo nie chcę nikogo bezpodstawnie oskarżać. Napiszę zatem tylko to, co słyszałem, a wnioski niech każdy wyciągnie sobie sam. Poniedziałkowy trening Wisły w Atenach, dziennikarze mogli obserwować z linii bocznej boiska. Na pustym Stadionie Olimpijskim, słuchać było prawie każde słowo, mówione przez piłkarzy podczas zajęć. Po zakończeniu treningowej gierki, część zawodników ćwiczyła rzuty wolne, a pozostali w parach podawali sobie piłkę. "K****, przestań już mówić o tej kasie" - krzyknął Radek Sobolewski, do Marka Zieńczuka. Nie wiem o jakiej "kasie" mówił Zieńczuk, ale czy to przypadek, że to właśnie on "spalił się" najbardziej spośród wiślaków? Andrzej Łukaszewicz, Ateny