"Na papierze" za faworyta uchodził RB Lipsk, ale wydarzenia z pierwszej kolejki gier grupowych nakazywały w tym temacie ostrożność. Crvena Zvezda gościła wówczas na obiekcie Manchesteru City. Mimo że była skazywana na pożarcie, do przerwy prowadziła z mistrzem Anglii 1-0. Ekipa z Belgradu ostatecznie przegrała tamto potkanie 1-3, ale uzmysłowiła wszystkim, że w bieżącej edycji Champions League będzie groźna dla każdego. UEFA ma coraz większy problem i musi reagować. Kolejny przypadek w Lidze Mistrzów Simons do Rauma, Raum do Simonsa. Mistrzowie Serbii rozmontowani w Lipsku Tym razem po 45 minutach niespodzianki jednak nie było. Z prowadzeniem, w pełni zasłużonym, do szatni schodzili gospodarze. Wynik potyczki otworzyli jeszcze przed upływem kwadransa - po podaniu Xaviego Simonsa z pola karnego uderzył bez przyjęcia David Raum i było 1-0. Już dwie minuty później gospodarze mogli podwyższyć prowadzenie. Kąśliwy strzał po ziemi Yussufa Poulsena z najwyższym trudem wybronił jednak Omri Glazer. Goście próbowali akcji odwetowych, ale im bliżej bramki rywala, tym bardziej byli bezradni. Defensorzy Lipska nie pozwolili sobie na moment dekoncentracji. Siła ognia belgradzkiej ekipy słabła w oczach. Robert Lewandowski zareagował na występ Barcelony. Krótko i dosadnie Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Efekt? Drużyna z Bundesligi znów potrzebowała niespełna kwadransa, by skierować piłkę do siatki. Nastąpiła tyko zmiana ról - podawał Raum, a w rolę egzekutora wcielił się Simons, popisując się fantastycznym uderzeniem sprzed pola karnego. Mistrzów Serbii stać było jedynie na trafienie honorowe. w 70. minucie futbolówkę na piątym metrze, dosyć szczęśliwie po rykoszecie, otrzymał Marko Stamenić i strzałem z powietrza pokonał Janisa Blaswicha. Ta sytuacja wyraźnie zirytowała gospodarzy. W odpowiedzi zadali jeszcze jeden cios. Była 84. minuta, gdy Dani Olmo - wprowadzony niewiele wcześniej z ławki rezerwowych - z bliskiej odległości dopełnił formalności, przejmując piłkę odbitą od poprzeczki.