W środowy wieczór Polak spóźnił się z interwencją i powalił w polu karnym Buraka Yilmaza z Galatasarayu Stambuł. Efekt? Czerwona kartka, rzut karny i gol dla gości. Na szczęście dla naszego bramkarza, w feralnym momencie jego zespół prowadził już 4-0 i był pewny wygranej. Pytanie tylko, czy wejście do bramki Kolumbijczyka Davida Ospiny nie będzie zmianą na dłużej. W lutym tego roku Szczęsny, także w Londynie, wyleciał z boiska w meczu 1/8 finału LM z Bayernem Monachium. Polak obejrzał "czerwień" po faulu na Arjenie Robbenie, a jego drużyna przegrała 0-2. Jakby tego było mało, schodzący wówczas z boiska golkiper Arsenalu pokazał obsceniczny gest, który nie uszedł uwadze reporterów. Dodać do tego wszystkiego trzeba jeszcze czerwoną kartkę Szczęsnego w meczu otwarcia Euro 2012 Polski z Grecją. Czarna, a raczej "czerwona" seria polskiego bramkarza coraz bardziej martwi, nie tylko fanów Arsenalu, ale i kibiców w Polsce. Angielskie media piszą, że Polakowi znów krew uderzyła do głowy. Obchodzący 18. rocznicę objęcia "Kanonierów" Arsene Wenger cieszy się ze zwycięstwa i rezygnuje z krytyki Szczęsnego, zwalając winę na brak koncentracji jego piłkarzy i prostą stratę piłki, która spowodowała sytuację z karnym i czerwoną kartką. Pozostaje mieć nadzieję, że fatalna passa Polaka wreszcie się skończy, a konieczność pauzy za czerwoną kartkę nie będzie początkiem końca Szczęsnego w bramce Arsenalu. Rywal nie śpi.