Na jednej półce z City i Bayernem Najlepiej o tym, jaki to jest sezon w wykonaniu Benfiki mówią jej wyniki. Zespół z Lizbony jeszcze w tej edycji Ligi Mistrzów nie przegrał (jako jeden z 3 takich zespołów, obok Manchesteru City i Bayernu Monachium), mimo rywalizacji w fazie grupowej z Juventusem czy PSG. "Starą Damę" piłkarze Schmidta pokonali dwukrotnie, a z Paryżanami stoczyli dwa równorzędne boje, dwa razy remisując 1:1. Ostatecznie jednak udało im się wyprzedzić Kyliana Mbappe i spółkę, by z pierwszego miejsca awansować do fazy pucharowej. Po zimowym oknie transferowym mogło pojawić się kilka znaków zapytania co do formy zespołu, szczególnie pod kątem tego, jak poradzi on sobie ze stratą Enzo Fernandeza, który po świetnym w swoim wykonaniu mundialu za gigantyczne pieniądze przeniósł się do Chelsea. Wyniki pokazują jednak, że nie ma się specjalnie czym martwić. 3 kolejne zwycięstwa w lidze, do tego rozegrany w kapitalnym stylu dwumecz z Brugią. Jedyną rysą może być odpadnięcie z Pucharu Portugalii, chociaż ono miało miejsce w dosyć pechowych okolicznościach, bo po rzutach karnych. Rafa Silva i Goncalo Ramos tworzą wymarzony duet W tych naprawdę kluczowych meczach Benfica pokazuje jednak niesamowity pazur. Może nawet konkretnie dwa pazury, w osobach Goncalo Ramosa i Rafy Silvy. Ramos pokazał się szerszej publiczności na mundialu, zaliczając kapitalne wejście w meczu 1/8 finału ze Szwajcarią. To był jednak po prostu pokaz tego, co 21-letni napastnik robi na co dzień w barwach swojego klubu. Jego duet z Silvą jest dla Benfiki nieoceniony. 51 goli - tyle wspólnie wypracowali już dla zespołu w tym sezonie. Ta pewność siebie przenosi się także na pozostałych piłkarzy, przez co Benfikę ogląda się po prostu bardzo przyjemnie. Gorzej dla jej rywali, bo kiedy tylko zespół Schmidta poczuje krew, to nie ma możliwości, by odpuścił. - Stanęliśmy przeciwko bardzo wyjątkowemu zespołowi pod względem jakości i umiejętności technicznych, który był bezlitosny i zabójczy. Zmierzyliśmy się z bardzo dobrą drużyną, która nie wybaczała - powiedział po wtorkowej porażce 1:5 szkoleniowiec Club Brugge, Scott Parker. Te słowa dobrze oddają sposób, w jaki Benfica radzi sobie z kolejnymi przeciwnikami. Dwumecz z Brugią nie ma być jednak szczytem możliwości "Orłów", o czym przekonuje Roger Schmidt. - Nie chcieliśmy bronić 2:0 z pierwszego meczu, ale zagrać tak jak zwykle - zdradza poniekąd mentalność swojego zespołu 57-latek cytowany przez "A Bolę". - Zawodnicy pokazali, że mogą zaprezentować się na najwyższym poziomie w tych ważnych meczach i mieć dobre posiadanie piłki, a także trzymać odpowiedni rytm gry i ruchliwość. Pokazaliśmy dużą pewność siebie, sporo jakości, ale mamy nadzieję, że nasza najlepsza forma dopiero przyjdzie - stwierdził. David Neres talizmanem na najlepszą czwórkę Ligi Mistrzów Benfica jest już w ćwierćfinale, ale zespół nie ma zamiaru zatrzymywać się na tej fazie rozgrywek. Gdyby Benfica rzeczywiście awansowała do półfinału, to byłaby pierwszym zespołem spoza lig tzw. "wielkiej piątki" (Anglia, Hiszpania, Niemcy, Włochy, Francja), który znalazłby się w najlepszej czwórce od 2019 roku i pamiętnej drogi Ajaksu Amsterdam. Oba te zespoły łączy osoba Davida Neresa. Brazylijczyk grał w tamtym Ajaksie, który eliminował Real Madryt czy Juventus Turyn, a teraz postara się zrobić to samo z Benfiką. W meczu z Brugią zdobył zresztą jednego z goli. Liga Mistrzów nie jest jednak rzeczą, która zajmuje całą uwagę Benfiki, bo w kraju gra toczy się o odzyskanie mistrzostwa. Piłkarze z Lizbony są na dobrej drodze do odzyskania tytułu po 4 latach, bo po 23. kolejkach prowadzą w tabeli z 8 punktami przewagi nad FC Porto.