Ten dwumecz wydawał się rozstrzygnięty już na półmetku. Przed trzema tygodniami Manchester City wygrał w stolicy Danii 3-1 i trudno było sobie wyobrazić, by taką zaliczkę mógł zmarnować na swoim obiekcie. Piłkarze FC Kopenhaga jechali w gościnę do mistrza Anglii jak na ścięcie. Respekt był w pełni uzasadniony nie tylko klasą rywala. Skandynawska ekipa dobrze pamiętała wizytę na Etihad Stadium w poprzednim sezonie. Wyjazdowe starcie z "The Citizens" zakończyło się wówczas pogromem 0-5. Koszmar Grabary w LM. Kompromitujący klops polskiego bramkarza [WIDEO] Grabara nie zatrzymał mistrza Anglii. Gorzkie minuty polskiego bramkarza Tym razem nie minęło 10 minut i... zapowiadało się na powtórkę blamażu. Już po niespełna pięciu minutach Manuel Akanji z bliskiej odległości przyłożył nogę do centry z kornera i było 1-0. Kamil Grabara, z kapitańską opaską na ramieniu, w zasadzie nie drgnął. Futbolówka wpadła z impetem pod porzeczkę. Ale prawdziwy koszmar miał dopiero nadejść. Cztery minuty później polskiego bramkarza najpierw uratowała poprzeczka, a po chwili... on sam miał chęć zapaść się na chwilę pod ziemię. Popełnił fatalny błąd, wypuszczając piłkę z rąk po nie najmocniejszym strzale Juliana Alvareza z bocznej linii pola karnego. 2-0. Goście zdołali zdobyć kontaktową bramkę przed upływem półgodziny gry. I nie było to dzieło przypadku. Składną akcję na pełnej szybkości udanie wykończył Mohamed Elyounoussi. Ostatnie słowo należało jednak do wybrańców Josepa Guardioli. Piłkę na szesnastym metrze otrzymał Erling Haaland i mimo asysty trzech rywali płaskim strzałem wpakował ją do bramki. W tym momencie losy awansu nie stanowiły już zagadki. Brakujący element układanki Guardioli. City chce "wyrwać serce" Bayernu Kronikarze od razu odnotowali, że MC został pierwszą drużyną w historii Champions League, która strzeliła co najmniej trzy gole w dziewięciu kolejnych meczach u siebie. Piłkarze z Kopenhagi w drugiej odsłonie grali już bez cienia wiary w powodzenie. A gospodarze nie zamierzali forsować tempa. Ta część meczu w zasadzie mogłaby się nie odbyć. "Obywatele" zrobili kolejny krok w stronę obrony trofeum i pozostają głównym faworytem do końcowego triumfu w bieżącej edycji.