- Jestem zwykłym człowiekiem. Gdybym miał wielką mowę przygotowaną już 10 minut po takim meczu, to byłoby to trochę głupie. Na chwilę obecną nie mam żadnego mądrego przekazu. Przegraliśmy i wszyscy to czujemy. Powinniśmy zagrać o niebo lepiej, ale teraz tego nie zmienimy - rozkładał ręce Juergen Klopp. Mimo że Liverpool świętował jedenastą rocznicę najwyższego zwycięstwa w Lidze Mistrzów (8-0 z Besiktasem Stambuł z 6 listopada 2007 r.), to miny kibiców z Anfield są teraz nietęgie. Menedżer LFC Juergen Klopp dokonał trzech zmian w porównaniu do sobotniego meczu z Arsenalem. Spotkanie w Belgradzie na ławce rozpoczęli Roberto Firmino, Joe Gomez i Fabinho. W ich miejsce pojawili się Daniel Sturridge, Joel Matip i Adam Lallana. Nikt z wymienionej trójki nie podołał zadaniu, a reszta drużyny dostroiła się do niskiego poziomu gry "The Reds". Ekipa Crvenej była lepsza. A udowadniać to zaczęła bardzo szybko. W 21. minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Marka Marina (kiedyś Chelsea) najwyżej do główki skoczył Milan Pavkov. Do świetnego strzału głową serbski napastnik dołożył atomowy strzał z ponad dwudziestu metrów. W 29. minucie uderzył w samo okienko bramki Alissona. Liverpool po przerwie miał zagrać inaczej, już od 46. minuty w miejsce Sturridge’a pojawił się Roberto Firmino, a Trenta Alexandra-Arnolda - Joe Gomez, ale finalistę poprzedniej edycji Ligi Mistrzów te zmiany nie zbawiły. Najlepszą sytuację Anglicy stworzyli sobie w 16. minucie, gdy w Belgradzie był jeszcze bezbramkowy remis. Z pięciu metrów do niemalże pustej bramki spudłował Daniel Sturridge. Liverpoolczycy pilnowali piłki, ale nie mieli pomysłu na przedostanie się w pole karne Crvenej. Prawie każde zagrożenie bramki Milana Borjana (kiedyś grał w Koronie Kielce) było kwestią przypadku, nawet strzał w słupek z 71. minuty Mohameda Salaha był efektem zamieszania po rzucie rożnym. To druga porażka Liverpoolu w fazie grupowej Ligi Mistrzów tego sezonu. W 2. kolejce piłkarze Juergena Kloppa przegrali z Napoli 0-1. W drugim spotkaniu grupy C Napoli zagra z Paris Saint-Germain. We wcześniejszych 10 spotkaniach rozgrywek grupowych Champions League "The Reds" mieli bilans: pięć zwycięstw i pięć remisów. Nikogo z Liverpoolu po meczu w Belgradzie nie pocieszały statystyki: 72 procent posiadania piłki i wygrany bilans strzałów 23-10, 524 celnych podań przy zaledwie 148 Serbów.Najlepszym piłkarzem meczu został 29-letni Niemiec, choć urodzony w Jugosławii, w leżących dziś w Bośni i Hercegowinie Gradiszkach - Marin. Marko nie tylko wypracował obie bramki, to jeszcze wykreował trzy kolejne szanse dla Crvenej. - Crvena miała za dużo stałych fragmentów gry i po jednym z nich zdobyła gola. Gdy poprawiła drugim, to była prawie w domu. Osiągnęliśmy sporą przewagę w drugiej połowie, ale nie potrafiliśmy trafić do siatki - komentował Klopp. 4. kolejka Ligi Mistrzów:Crvena Zvezda Belgrad - Liverpool FC 2-0 (2-0)Bramki:1-0 Pavkov (22.)2-0 Pavkov (29.)PCE