Przekaz o "donosie" niósł się w piątek od samego rana. To wówczas pojawiło się głośne nagranie Tomasza Smokowskiego z "Kanału Sportowego", który przedstawił bieżącą sytuację. I fakt, że "na tę chwilę" Szymon Marciniak został zawieszony i nie poprowadzi finału Ligi Mistrzów w Stambule. "'Nigdy więcej' - wstydźcie się..." - napisał dziennikarz na swoim koncie na Twitterze. Przypomnijmy, o co cała afera. Marciniak zaczął płacić bardzo wysoką cenę za obecność na konferencji organizowanej przez Sławomira Mentzena, jednego z liderów uważanej za skrajnie prawicową Konfederację. Szymon Marciniak przyznał się do błędu. Przedstawiciel "Nigdy więcej" dementuje Później byliśmy świadkami wielu działań, które miały pokazać, że obecnie być może najlepszy sędzia świata nie pojawił się na spotkaniu, by udzielać wsparcia politycznego Mentzenowi i jego formacji, ale tylko wygłosić wykład. Minister sportu Kamil Bortniczuk w specjalnym liście do szefa UEFA Aleksandra Ceferina pisał m.in., że: "wydarzenie, wbrew temu, jak próbuje się je pozycjonować w oczach opinii publicznej, nie miało nic wspólnego z polityką i nie było platformą wymiany poglądów. Wszystkie prezentacje wygłoszone przez 15 zaproszonych gości miały charakter stricte biznesowo-motywacyjny i inspirujący. Dotyczy to również 45-minutowego wykładu pana Szymona Marciniaka". Silne lobby miało swój niebagatelny wkład w to, aby UEFA jednak przychylniejszym okiem spojrzała na sprawę Marciniaka. Inna sprawa, że już po fakcie, gdy w końcu zapadła korzystna decyzja dla arbitra, on sam wcale nie bagatelizował sprawy. Przeciwnie, wydał oświadczenie, w którym wprost przyznał się do błędu. "Pragnę serdecznie przeprosić za moje zaangażowanie i wszelkie przykrości lub szkody, które mogło ono spowodować. Po refleksji i dalszym zbadaniu sprawy stało się jasne, że zostałem wprowadzony w błąd, będąc całkowicie nieświadomym prawdziwej natury i powiązań dotyczących tego wydarzenia. Nie wiedziałem, że jest ono związane ze skrajnie prawicowym polskim ruchem. Gdybym był tego świadomy, kategorycznie odrzuciłbym zaproszenie" - obwieścił nasz arbiter. Ważny głos w całej sprawie zajęło także stowarzyszenie "Nigdy więcej", którego celem jest przeciwdziałanie rasizmowi, neofaszyzmowi, ksenofobii i dyskryminacji. Jego współzałożyciel, Rafał Pankowski, w rozmowie z "Przegląd Sportowy Onet" zdementował powszechnie powielane informacje, że doszło do donosu do UEFA właśnie ze strony organizacji. Rafał Pankowski odcina się od donosu. I wskazuje, skąd mogła wiedzieć UEFA - Określenia takie jak "donosy", "donosiciele" są nie tylko niesprawiedliwe, ale też nieprawdziwe. Nikt z naszej strony nie kierował donosów, pism, skarg do UEFA. To nie jest nasza rola, my jedynie publicznie wyraziliśmy swoją krytyczną opinię i apelowaliśmy do Marciniaka, żeby publicznie odciął się od poglądów skrajnie prawicowych - zapewnił Pankowski, a dopytany, kto w takim razie zaalarmował UEFA, odparł: - Ludzie wysyłali pogróżki do nas, ale z tego, co wiem, też do UEFA. Więc nie wiem, czy te działania miały Marciniakowi pomóc, czy raczej zaszkodzić. Przedstawiciel "Nigdy więcej" także wyraźnie zaakcentował, że jego wolą nie było "wyautowanie" Marciniaka z wielkiego piłkarskiego hitu. Co ważne, ucieszył się z finalnej decyzji ws. Marciniaka. - To według nas dobra decyzja, bo sami też wnosiliśmy o to, żeby nie odbierać mu finału. Nie było to więc dla nas zaskoczeniem - zapewnił i dodał, dlaczego całej sprawie stowarzyszenie nadało tak głośny wymiar. - Kontekst jest istotny, ponieważ Mentzen nie jest osobą anonimową, a dobrze znaną, również z tzw. piątki Mentzena, czyli "nie chcemy Żydów, gejów, Unii Europejskiej i tak dalej". Dlatego sędzia dobrze zrobił, że zajął wyraźne stanowisko, wydając oświadczenie, w którym odciął się od rasizmu, ksenofobii, nietolerancji i wszystkich tych skrajnych poglądów, z którymi Mentzen jest kojarzony - podsumował Pankowski.