Instynkt zabójcy, o którym mówi Alex Ferguson, oddaje sedno sprawy. Trener Manchesteru United przyznaje, że tego właśnie brakuje jego piłkarzom - w Premier League stracili już osiem punktów na wyjazdach. W ubiegłym sezonie drużyna z Old Trafford odniosła najwięcej zwycięstw na obcych boiskach, a teraz nie zdołała pokonać ani jednego z czterech rywali, nawet Evertonu, choć do 90. minuty prowadziła 3-1. Kłopoty sportowe i osobiste Wayne Rooneya są symbolem średniego wejścia w sezon wielkiego faworyta. Sytuacja jest o tyle trudna, że niewiarygodną formę na starcie prezentuje Chelsea. Oglądając ostatnie derby Londynu, długo można było mieć wrażenie, że Arsenal nie ustępuje Chelsea pod żadnym względem. Okazji pod bramkami Cecha i Fabiańskiego było tyle samo, różnicę zrobił jednak "killer instinct" Chelsea. Didier Drogba wie, że jest napastnikiem skrojonym na miarę bohatera takich meczów, Marouane Chamakh to przekonanie zdobędzie za lata (albo w ogóle). Podwójna motywacja Realu Z Lampardem, ale i bez Lamparda (kontuzja) zespół Carlo Ancelottiego jest dziś bezwzględne największym postrachem w czołowych ligach Europy. Przegrał co prawda z Manchesterem City, ale i tak w siedmiu meczach ligowych zdobył aż 23 gole, czyli więcej niż w Hiszpanii uzbierały razem Real i Barcelona (w sześciu kolejkach). Jedyne zmartwienie Chelsea polega na tym jak utrzymać tak niewiarygodne tempo do chwili, gdy losy tytułów będą się rozstrzygały. Broniąca mistrzostwa w Primera Division Barcelona cierpi na przeciwny problem niż Manchester United. Zapomniała jak bić przyjezdnych na Camp Nou, gdzie oddała już 5 pkt (w całym poprzednim sezonie zaledwie dwa). "Jeśli dalej tak będziemy grać, niczego nie zdobędziemy" - przestrzegał ostatnio Pep Guardiola podczas wychowawczej pogadanki z piłkarzami. Trener Barcy zmaga się z "syndromem po mundialowym"? Guardiola ma w składzie aż ośmiu mistrzów świata, a do tego w kadrze pierwszego zespołu zaledwie jedenastu innych graczy. Tak krótkiej ławki rezerwowych nie ma nikt inny w wielkich klubach. Jeśli przeciążenie zmogło już nawet Xaviego, to trudno przewidzieć czy w dalszej części sezonu drużyna nie padnie z wycieńczenia. Messi i Villa zdobyli w sumie pięć goli - w tej sytuacji o instynkcie zabójczym u Katalończyków trudno nawet wspominać. Coraz częściej bywają bohaterami wyłącznie na piłkarskich galach odbierając nagrody za dawne dokonania. Wygłodniały sukcesów jak nikt inny Real Madryt ma więc motywację podwójną. Dla Jose Mourinho jest sprawą prestiżu, ale i honoru zbudować drużynę zdolną zdetronizować Katalończyków. Gdyby spojrzeć na liczbę straconych goli (2), Real już broni jak Chelsea. Maszyna zacina się jeszcze w ataku, ale w ostatnim meczu ligowym z Deportivo trafiła do siatki sześć razy. Cristiano Ronaldo wreszcie poczuł ulgę, bo dotąd panicznie powtarzał, że nie wyobraża sobie drugiego sezonu bez trofeum. Klub z Madrytu ma największy budżet w historii futbolu (450 mln euro) i równie wielką nadzieję, że tym razem kasa wyda w końcu jakiś sukces. Katastrofalny start Bawarczyków Będzie to jednak trudny okres dla Hiszpnów. Z mundialowej kadry Vicente del Bosque już dziewięciu leczyło, lub leczy kontuzje w tym sezonie: Xavi, Puyol, Pedro (Barca), Ramos, Albiol (Real), Navas (Sevilla), Martinez (Athletic), Fabregas (Arsenal), Torres (Liverpool). Kluby stosują różne metody, by przywrócić im sprawność lub dać odpocząć. Guardiola dał swoim graczom dłuższe wakacje, przez co jednak skrócił okres przygotowawczy, więc kilku piłkarzy Barcy wciąż pracuje na siłowni. Mourinho zwalnia zawodników Realu z wszystkich zbędnych podróży, a jeśli ktoś ma nie grać, nie wyjeżdża na mecz, ale odpoczywa. Przeciążenia to rzecz jasna nie tylko problem mistrzów świata. Po powrocie z RPA operacji poddał się Kaka (Real), a stoper Pepe dopiero niedawno wyleczył uraz. Kontuzjowani są lub byli Lucio i Diego Milito z Interu, Lampard z Chelsea, Rooney z Manchesteru, Schweinsteiger, Robben i Ribery z Bayernu Monachium. W jakimś stopniu tłumaczy to katastrofalny start sezonu Bawarczyków - trzy porażki i 12. miejsce w Bundeslidze. Pocieszeniem dla nich mogą być tylko "dokonania" rywala z półfinału poprzedniej edycji Champions League. Lyon dopiero w ostatniej kolejce wydobył się ze strefy spadkowej w Ligue 1. Tak Bayern, jak piłkarze francuskiego potentata w Champions League wygrali jednak oba mecze. Drużyna Louisa van Gaala tak samo źle zaczęła poprzedni sezon, na koniec otarła się jednak o potrójną koronę. Tyle, że wtedy nie traciła do lidera aż 13 pkt! Rewelacyjny Mainz musi w końcu zacząć przegrywać, ale odrobienie takiego dystansu może zabrać Bawarczykom parę miesięcy. W Monachium wszyscy liczą na powrót wielkich skrzydeł. Nie wiadomo jednak kiedy Arjen Robben i Franck Ribery wrócą do gry. Charyzmatyczny lider Bayernu sprzed lat Steffen Effenberg już nawołuje, by traktować piłkarzy van Gaala jak byłe gwiazdy. Dziwnie to brzmi wobec króla strzelców mundialu w RPA 21-letniego Thomasa Muellera. Transformacja Interu, Liverpool na dnie Tragicznie zaczęła się też wielka niemiecka przygoda Raula Gonzaleza (on akurat wakacje miał długie). Najskuteczniejszy piłkarz w historii rozgrywek o Puchar Europy zamienił ławkę Realu Madryt na grę w Schalke. Klub dokupił mu do pomocy Huntelaara z Milanu i Jurado z Atletico Madryt, ale z walki o tytuł robi się powoli bój o utrzymanie. Na przeciwnym biegunie, czyli na pozycji wicelidera jest "polska" Borussia Dortmund z Lewandowskim, Piszczkiem i Błaszczykowskim. Broniący Pucharu Europy Inter Mediolan przechodzi okres transformacji. Nowy trener Rafael Benitez wie, że aby zaimponować swoją pracą po pięciu kolejnych tytułach mistrza Włoch, musi wnieść do gry drużyny nową jakość. Ogłosił, że jego ideałem jest styl Barcelony. Wybrał skrajne przeciwieństwo dla sposobu gry, który przyniósł sukces Jose Mourinho. Gdyby Hiszpanowi udało się osiągnąć coś znaczącego, Portugalczyk i tak jednak ogłosi, że jego następca przyszedł na gotowe. Na razie Inter nie strzela imponującej liczby goli (8), wciąż traci najmniej w Serie A (3), w ostatniej kolejce oddał Lazio pozycję lidera po bezbramkowym remisie z Juventusem i pozwolił dogonić się Milanowi. Zlatan Ibrahimovic wrócił na Giuseppe Meazza, tyle, że stanął po drugiej stronie barykady. 14 listopada w derbach Mediolanu Milan będzie chciał przełamać fatalną passę. Wcześniej zagra jednak dwa razy z Realem Madryt w Champions League co będzie pierwszym testem dla obu najbardziej utytułowanych klubów w Europie marzących o powrocie na pozycje godne swojej historii. Liverpool na razie nawet o tym nie marzy. Znalazł się na dnie piekła, a rozstanie z angielską Wielką Czwórką i Champions League potrwa dłużej niż można było przypuszczać. Klub zmienia właścicieli, odchodzą znienawidzeni Amerykanie Gillett i Hicks, ale nawet to nie tłumaczy dlaczego drużyna z Gerrardem, Torresem i całą grupą znanych piłkarzy znalazła się wśród trójki najgorszych w Premier League.