Derby Madrytu zakończyły się bez bramek, ale pełno było w nich kontrowersji. W roli głównej wystąpił chorwacki snajper "Rojiblancos". Mandżukić opuszczał murawę stadionu Vicente Calderon z pokiereszowaną twarzą. Stało się tak wyniku uderzenia go w twarz łokciem przez Sergia Ramosa w walce powietrznej, które prowadzący sędzia Milorad Mażić uznał za przypadkowe. Potem Chorwat przepychał się z Carvajalem, który miał go ugryźć i zadał mu cios w brzuch, powodując upadek napastnika Atletico. Mażić i tym razem nie zareagował, choć mógł podyktować rzut karny dla gospodarzy, ale hiszpańskie media twierdzą, że 23-letni obrońca może zostać zawieszony na przyszłotygodniowy rewanż. "Zobaczyłem po meczu, że jestem oskarżany o ugryzienie przeciwnika, chcę więc wyjaśnić, że nikogo nie ugryzłem ani nie miałem takiego zamiaru" - napisał Carvajal na Twitterze. Pretensji do rywala nie ma Mandżukić. "Wczorajszy mecz był bardzo ciężki, oba zespoły dały z siebie wszystko, ale dla mnie nie było kontrowersji, żadnego ugryzienia" - przyznał Chorwat na Twitterze. Piłkarze Atletico mieli ogromne pretensje do prowadzącego wtorkowe spotkanie Mażicia. "Sędzia był bardzo słaby. Nie można powierzyć prowadzenia takiego meczu Serbowi, to pokazuje, że nie traktuje się tego pojedynku wystarczająco poważnie" - stwierdził pomocnik Mario Suarez. "Mam nadzieję, ze arbiter w rewanżu będzie lepszy i będzie podejmował normalne decyzje" - dodał. Potem jednak wycofał się ze swoich słów. "Chciałbym przeprosić, jeśli ktoś poczuł się urażony moimi słowami, które padły zaraz po meczu. Nie miałem takiej intencji. Chciałem tylko powiedzieć, że do spotkania o takiej wadze należy desygnować sędziego z największych lig" - tłumaczył Mario Suarez.