Ani madrytczycy, ani mediolańczycy nie spisują się w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów tak, jak chcieliby tego ich kibice. Przed rozpoczęciem piątej kolejki Atletico miało cztery punkty na koncie, a Milan - tylko jeden. Pierwszy Liverpool (komplet zwycięstw) był poza zasięgiem, ale co ciekawe, drugie miejsce zajmowało niżej notowane FC Porto. Bezpośrednie spotkanie Atletico z AC Milan było więc kluczowe w kontekście zachowania szans na awans do fazy pucharowej. Włosi musieli wygrać, aby przedłużyć swoje nadzieje. Hiszpanom wystarczał remis, ale musieli przy tym liczyć na wygraną Liverpoolu ze "Smokami" Liga Mistrzów. Atletico Madryt - AC Milan Zaczęło się obiecująco. Już w drugiej minucie Luis Suarez strącił piłkę pod nogi Yannicka Ferreiry-Carrassco, a ten w swoim stylu ruszył ofensywnie lewym skrzydłem. Dograł następnie po ziemi w pole karne, a tam na piłkę czekał Rodrigo De Paul. Uderzenie Argentyńczyka było mocne, ale poradził sobie z nim Ciprian Tatarusanu. Chwilę później odpowiedział Brahim Diaz. Hiszpan zaprezentował próbkę swoich możliwości technicznych, lawirując między obrońcami Atletico. Rozgrywający Milanu postanowił sam finalizować akcję i nie była to najlepsza decyzja - strzał okazał się słaby i niecelny. Wszystkie skróty Ligi Mistrzów online w Interia Sport - ZOBACZ! Dynamiczny początek spotkania rozbudził apetyty, ale niestety im dalej w pierwszą połowę, tym mniej było płynnej gry, a przybywało fauli, niedokładności i nudnych wymian podań w środku pola. Mecz potrzebował gola, aby znów się ożywić. W końcówce pierwszej połowy bliżej trafienia byli goście z Italii. Atletico - początkowo nastawione dość ofensywnie - przyjęło obronną taktykę i wyczekiwało na kontry. Atletico - Milan. Gol w samej końcówce W okolicach 60. minuty spotkania gra na chwilę przyspieszyła. Piłkarze obu drużyn sprawiali wrażenie, jakby właśnie dowiedzieli się, jaka jest stawka spotkania i że przegrany znacznie zmniejszy swoje szanse na wyjście z grupy. Obserwowaliśmy ofensywne zrywy kolejno Kessiego, Diaza i Ferreiry-Carrassco. Chwilę później obaj trenerzy postanowili przeprowadzić zmiany w swoich zespołach. Diego Simeone ściągnął z boiska Lemara i Hermoso, a w ich miejsce wprowadził Correę i Lodiego. Na aż cztery roszady na przestrzeni dwóch minut zdecydował się z kolei Stefano Pioli. Murawę opuścili: Tonali, Giroud, Krunić i Kalulu, a pojawili się na niej: Bakayoko, Ibrahimović, Messias i Florenzi. W 72. minucie zmiennicy AC Milan bliscy byli wypracowania bramki dla swojego zespołu. Ibrahimović zagrał prostopadle do Messiasa, a ten zacentrował w pole karne do Bakayoko. Francuz oddał strzał, który został jednak zablokowany przez defensywę Atletico. Kto zdobędzie "Złotą piłkę" - SPRAWDŹ! W 87. minucie Milan przeprowadził najlepszą bodaj akcję tego meczu. Kessie znalazł się na lewym skrzydle, z którego dośrodkował futbolówkę wprost na głowę Juniora Messiasa. Rezerwowy uderzył z powietrza i pokonał Jana Oblaka. Dzięki tej bramce Milan przedłużył swoje nadzieje na pozostanie w Lidze Mistrzów. W przypadku remisu, zespół z Italii musiałby pożegnać się z rozgrywkami. Messias sprawił jednak, że mediolańczycy mają teraz na swoim koncie cztery punkty - tyle samo, co Atletico Madryt. Kwestia awansu do 1/8 finału będzie się więc rozstrzygać w ostatniej serii gier. W walce o fazę pucharową pozostają jeszcze Atletico Madryt i FC Porto. Liverpool jest już pewny pierwszego miejsca w grupie. Jakub Żelepień, Interia