Tak Paris Saint-Germain, jak i Borussia Dortmund nie weszły w nowy sezon w najlepszym stylu. Niemcy mają po dwóch ligowych kolejkach osiem punktów, a Francuzi - tyle samo po pięciu seriach gier. Na dodatek paryżanom nie wyszła próba generalna przed inauguracją Ligi Mistrzów, czyli piątkowe starcie z OGC Nice, przegrane 2:3. Kibice protestują przed Ligą Mistrzów. Ogromny niesmak. "Certyfikowany zwolennik wojny" Pomimo tego kibice i eksperci nie mieli wątpliwości, że to właśnie francusko-niemieckie starcie jest hitem pierwszego tygodnia najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie. Stężenie jakości na boisku było ogromne - podobnie zresztą jak i oczekiwania względem tego widowiska. PSG – Borussia Dortmund: Francuzi z przewagą, ale bez konkretów Lepiej rozpoczęli je gospodarze, którzy w pierwszych minutach zagrozili Gregorowi Kobelowi za sprawą strzałów Achrafa Hakimiego i Lucasa Hernandeza. Później swoją okazję miał również Vitinha, który jednak zamiast do siatki trafił tylko w słupek. Dortmundczycy odpowiedzieli próbami Donyella Malena i Matsa Hummelsa. 31 strzałów i to okazało się za mało. Niezwykły mecz na otwarcie "grupy śmierci" Ligi Mistrzów Obie drużyny wymieniły się kilkoma ciosami, natomiast wciąż brakowało konkretów. Ani jedni, ani drudzy nie chcieli zaryzykować, a gra toczyła się głównie w środku pola. Piłkarze z pietyzmem pilnowali swoich pozycji, wypełniali założenia taktyczne i nie decydowali się na szczyptę szaleństwa. Choć mistrzowie Francji przeważali, nie potrafili przełożyć tego na gole. Do przerwy utrzymał się remis 0:0, z którego bardziej zadowoleni mogli być przyjezdni. Liga Mistrzów: Rzut karny na sam początek drugiej połowy Wyglądało na to, że plan BVB zakłada przede wszystkim jak najdłuższe zachowanie czystego konta. W pierwszej połowie się udało, ale tuż po przerwie - już nie. Paryżanie podkręcili tempo, we własnym polu karnym desperacko interweniował Niklas Suele, który dotknął przy tym piłki ręką. Sędzia podyktował więc rzut karny, a w 49. minucie na gola zamienił go Kylian Mbappe. Otwarcie wyniku wyraźnie odblokowało gospodarzy. Zeszła z nich presja i zaczęli grać z większym spokojem - a pozytywny efekt nadszedł szybko. W 58. minucie było już bowiem 2:0 po tym, jak koronkową akcję wykończył Hakimi. Marokańczyk znalazł się oko w oko z Kobelem i posłał piłkę wprost do siatki. Wicemistrzowie Niemiec znaleźli się w trudnej sytuacji, ale nie zwiesili głów. Starali się o bramkę kontaktową, kilkukrotnie podnosząc ciśnienie przeciwnikom. Ostatecznie nie zdołali jednak pokonać Gianluigiego Donnarummy i musieli pogodzić się z porażką 0:2 na inaugurację rozgrywek. Jakub Żelepień, Interia