Stawką tego meczu był awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów - nic więc dziwnego, że emocje na Stamford Bridge sięgały zenitu. W pierwszej połowie w Londynie padła tylko jedna bramka, a strzelili ją gospodarze. Na listę strzelców wpisał się Reheem Sterling. Goście zaczęli to spotkanie nieźle, ale po pierwszej połowie mogli mówić o najmniejszym wymiarze kary. Podopieczni Pottera stworzyli sobie wiele dobrych sytuacji - trafili słupek i zdobyli gola ze spalonego, który ostatecznie nie został uznany. Borussia miała dużo szczęścia, że tylko jedna z akcji rywali zakończyła się zdobyciem gola. Borussia chciała odwrócić losy meczu, ale było już za późno W drugiej połowie obraz meczu się nie zmienił i Chelsea nadal była stroną dominującą. W 52. minucie gospodarze otrzymali rzut karny za zagranie ręką Wolfa. Sędzia początkowo nie zdecydował się na użycie gwizdka, ale po skorzystaniu z VAR wskazał na wapno. Do piłki podszedł Kai Havertz - Niemiec trafił w słupek, ale okazało się, że w momencie strzału piłkarze gości wbiegli w pole karne, więc arbiter zarządził powtórkę - tę Niemiec zamienił już na gola. Bramka na 2:0 podziałała na Borussię Dortmund motywująco. Podopieczni Edina Terzicia rzucili się do odrabiania strat, jednak nie byli w stanie przełamać obrony Chelsea. Goście mają czego żałować, ponieważ byli tylko o jednego gola od doprowadzenia do dogrywki, a bramka momentami wydawała się być naprawdę blisko. Ostatecznie to Chelsea wygrała ten dwumecz i awansowała do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Tym samym klub z Anglii uciekł "spod topora" i zarobił pieniądze, które pozwolą mu wypełnić zasady finansowego fair play.