"Po porażce przed dwoma laty Włosi wyszli z taką chęcią rewanżu, że to ich sparaliżowało. Przez 60 minut to nie był ani przez chwilę Milan godny oklasków na stojąco. W pierwszej połowie stworzył pół sytuacji i zdobył gola. W drugiej półtorej sytuacji i strzelił kolejnego. Tak się rodzi historia, tak Milan zdobył siódmy tytuł najlepszego klubu w Europie po meczu, w którym nie ma w ich drużynie nawet kogo wyróżnić. Gdybym musiał, powiedziałbym, że kluczem był zbiorowy wysiłek, który Włosi włożyli w zwycięstwo. Rzecz jasna narzuca się też wyróżnienie Inzaghiego, który jest w swej skuteczności niezrównany" - dodał. "Ale nie da się pochwalić Seedorfa, który zdobył czwarty Puchar Europy, ani Maldiniego, który ósmy raz grał w finale. Obaj przejdą jednak do legendy, bo po finale Ligi Mistrzów liczy się wynik, a nie analiza, kto w jakim stopniu miał na niego wpływ" - stwierdził pierwszy Polak, który zdobył to trofeum.