Bieżący tydzień w europejskiej piłce stał pod znakiem kluczowych rozstrzygnięć w piłkarskiej Lidze Mistrzów. We wtorek rozegrano kilka istotnych spotkań, jednak największym zainteresowaniem cieszyło się starcie Manchesteru United oraz Bayernu Monachium. O ile "Bawarczycy" mieli zapewniony awans do fazy pucharowej, o tyle wicemistrzowie Anglii musieli za wszelką cenę wygrać z trudnym rywalem i liczyć na wymarzony remis w meczu FC Kopenhagi oraz Galatasaray. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego zdecydowana większość ekspertów stawiała Bayern w roli faworyta, tym bardziej, że Thomas Tuchel nie zamierzał podchodzić do tego meczu po macoszemu, tylko wyraził chęć zgarnięcia kompletu "oczek". Z podobnym nastawieniem do wtorkowego meczu podeszli podopieczni Erika ten Haga, którzy nie przestraszyli się mistrzów Niemiec, od samego początku kreując kilka naprawdę obiecujących akcji. "Czerwone Diabły" zdawały sobie sprawę, że jedynie odważna gra może przynieść pożądany rezultat, jakim byłoby zwycięstwo i zgarnięcie kluczowych trzech punktów. Szczególnie widoczny w początkowej fazie gry był Bruno Fernandes, który harował zarówno w defensywie, jak i po atakowanej stronie boiska. Mimo wszystko nieco lepsze sytuacje kreowali sobie zawodnicy Thomasa Tuchela, którzy nie byli jednak w stanie sforsować zacieków obronnych gospodarzy. Jedyna godna uwagi sytuacja "Die Roten" miała miejsce w 18. minucie, kiedy to Jamal Musiala chciał wziąć na siebie odpowiedzialność i odważnie wbiegł z piłką w pole karne. Reprezentant Niemiec nagle upadł po kontakcie z jednym z obrońców, jednak arbiter nie dopatrzył się żadnego przewinienia. Przemysław Frankowski z bramką. zespół Polaka dopiął swego. Sevilla nie obroni trofeum Chwilowy napór gości zmobilizował Manchester United, którego gracze skupili się na zawiązaniu obiecującej sytuacji. Kombinacyjne wyprowadzenie akcji prawą stroną zakończyło się niedokładnym podaniem w kierunku dobrze ustawionego Rasmusa Hojlunda, który czekał na dobrą piłkę w obrębie pola karnego. W 24. minucie potężną bombę z dystansu na bramkę Manuela Neuera posłał Luke Shaw, jednak doświadczony golkiper bez problemów sparował mocne uderzenie tuż nad poprzeczkę. W kolejnych minutach ambitny pressing "Czerwonych Diabłów" sprawiał ogrom problemów piłkarzom Bayernu, którzy nie byli gotowi na tak zdecydowaną postawę swoich oponentów. Świadczył o tym fakt, że mistrzowie Niemiec momentami mieli potężne problemy, by wyjść z piłką z własnego pola karnego. Dobrą "passę" United przerwała kontuzja Harrego Maguire'a, który w 40. minucie opuścił murawę Old Trafford z urazem. Na ten moment nie wiadomo, jak poważny jest uraz Anglika, jednak grymas bólu, a także fakt, że trzymał się on w okolicach pachwiny, sprawia, że potencjalnie czeka go naprawdę długi rozbrat z zawodową piłką. Finalnie do końca pierwszej odsłony już nic ważnego się nie wydarzyło i sędzia zaprosił piłkarzy obu ekip na zasłużoną przerwę. Po 45 minutach na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. Dramat Manchesteru United. "Czerwone Diabły" przegrały z Bayernem 0:1 W drugiej odsłonie Erik ten Hag nieco odważniej namieszał w swojej taktyce, chcąc przycisnąć Bayern na ich połowie. Wicemistrzowie Anglii od samego początku byli stroną dominującą, narzucając gościom swój styl gry. Kilka obiecujących akcji nie zostało jednak odpowiednio sfinalizowanych, przez co na tablicy wyników w dalszym ciągu widniał bezbramkowy remis. W 70. minucie ziścił się najczarniejszy scenariusz wszystkich fanów Manchesteru United. To właśnie wtedy Bawarczycy znaleźli lukę w formacji defensywnej gospodarzy i po pięknej dwójkowej akcji wyszli na prowadzenie. W rolach głównych wystąpili Harry Kane, który popisał się fantastyczną asystą, a także Kingsley Coman, który w sytuacji sam na sam nie dał szans Andre Onanie. Kilkadziesiąt sekund później wyborną sytuację na wyrównanie miał Diogo Dalot, jednak boczny obrońca "Czerwonych Diabłów" nie popisał się przy przyjęciu piłki, która ostatecznie wylądowała w rękawicach Manuela Neuera. Finalnie "hitowe" starcie zakończyło się porażką Manchesteru United 0:1. Sprawiła ona, że "Czerwone Diabły" żegnają się nie tylko z Ligą Mistrzów, ale w ogóle z europejskimi rozgrywkami. Wicemistrzowie Anglii zajęli ostatnie miejsce w swojej grupie, ustępując miejsca m.in. Galatasaray, a także FC Kopenhadze, która po ograniu rywali z Turcji 1:0, awansowała do fazy pucharowej Ligi Mistrzów.