Pierwsze podejście do wicemistrzów Francji było dla drużyny broniącej tytułu w Bundeslidze klamrą zamykającą jej bardzo nieudany etap. Za wstydliwe 0-3 z Parku Książąt głową zapłacił trener Carlo Ancelotti, w którego miejsce przyszedł właśnie 72-letni Heynckes. Doświadczony fachowiec niemal z miejsca podźwignął drużynę z kryzysu, wprowadził na szczyt Bundesligi i zapewnił sześciopunktową przewagę nad wiceliderem, a zwieńczeniem znakomitej pracy przez niego wykonywanej było właśnie wzięcie rewanżu na graczach z Paryża. Bayern, przez pewnych ekspertów już w tym sezonie w kontekście walki o Ligę Mistrzów skreślany, pokazał, że może być groźny dla każdego, nawet dla idącego jak dotąd w Europie od zwycięstwa do zwycięstwa Paris Saint-Germain. Sam Heynckes nie ma zamiaru mimo to wyciągać wtorkowej wygranej do miana nie lada sukcesu. Był po niej ze swoich piłkarzy po prostu zadowolony. I nic ponad to. - Kluczem do sukcesu okazała się mądra praca całej drużyny. W Paryżu doświadczyliśmy tego, jak mocny ofensywnie jest ten rywal, wiedzieliśmy więc, że nie możemy iść z nim na otwarty futbol. Korzystam z 20-osobowego składu niemal w całości złożonego z reprezentantów kraju, nie dziwi mnie więc, że chłopakom udało się zagrać tak dobry mecz - niemiecki szkoleniowiec tonował nastroje na pomeczowej konferencji prasowej. Co nie dziwi, w zgoła odmiennym nastroju po spotkaniu znajdował się prezes paryżan Nasser Al-Khelaifi. Ten ani myśli akceptować takiej gry, jakiej był świadkiem we wtorek. - Jestem bardzo zawiedziony wynikiem i jakością naszej gry, w szczególności w pierwszej połowie. Po przerwie trochę się podciągnęliśmy, ale nie na tyle, aby zremisować. Faktycznie rywalizowaliśmy z mocnym przeciwnikiem, z wielkim Bayernem, jedną z najlepszych drużyn w Europie, niemniej w naszym składzie jest tylu dobrych zawodników, że nie powinniśmy polec tutaj 1-3. To dla nas spora nauczka na przyszłość - katarski biznesmen żalił się dziennikarzom w strefie mieszanej Allianz Areny. Al-Khelaifi przypominał, że mimo wszystko to jego piłkarze wygrali grupę B, na co uwagę zwracał też nad wyraz spokojny po porażce trener Unai Emery. Hiszpan z wyrozumiałością tłumaczył nie tylko kiepski wynik całej drużyny, ale wyjątkowo słaby mecz Neymara. Najdroższy piłkarz świata w Monachium kompletnie zawiódł i po raz pierwszy w tej edycji Champions League skończył wieczór z pustym kontem strzeleckim. - Naszym pierwszym celem na dziś było zwycięstwo i dobry występ, drugim utrzymanie prowadzenia w grupie. Pierwsze się nie udało, drugie już tak, więc jestem w połowie zadowolony, a w połowie rozczarowany. Dodatkowo przy wyniku 2-1 dla Bayernu byliśmy o wiele bliżsi wyrównania niż straty trzeciego gola. Mieliśmy więc swoje okazje, lecz ich nie wykorzystaliśmy. Tyle. A o Neymarze nie ma co mówić. Jestem pewien, że to była tylko wpadka przy pracy - Emery uciął temat. MB Liga Mistrzów: wyniki, tabele, strzelcy, terminarz