Wchodząc na boisko w meczu ze Stuttgartem 18-letni pomocnik Tanguy Nianzou był siódmym francuskim zawodnikiem, który w tym sezonie zagrał w barwach Bayernu Monachium. Nigdy w historii Bundesligi nie zdarzyło się, aby tylu zawodników z jednego kraju grało w jednym klubie w tym samym sezonie. Dla sprowadzonego latem ubiegłego roku z PSG Nianzou był to na razie jedyny występ w zespole mistrza Niemiec. Jeden mecz zagrał również Michael Cuisance, który jest dziś klubowym kolegą Arkadiusza Milika w Olympique Marsylia (został wypożyczony do OM). Nieco częściej, ale również epizodycznie grał Bouna Sarr. Za to dużą rolę w Bayernie odgrywają pozostali Francuzi, mistrzowie świata: Lucas Hernandez, Benjamin Pavard, Corentin Tolisso oraz Kingsley Coman (jest wicemistrzem Europy). Lizarazu, Sagnol, Ribery i inni Bayern lubi Francuzów, Francuzi lubią Bayern. Regularnie w najlepszym niemieckim klubie "Trójkolorowi" występują od lat 90. Szlaki przecierał słynny JPP, czyli Jean-Pierre Papin, ale nie była to udana przygoda. W dwa sezony strzelił tylko trzy gole, wygrał za to Puchar UEFA. Potem przyszedł już czas wielkich piłkarzy, którzy swoją grą odcisnęli silne piętno. Bixente Lizarazu, dynamiczny lewy obrońca, Bask z pochodzenia, mistrz świata z 1998 roku i mistrz Europy z 2000, uważany jest za jednego z najlepszych piłkarzy na tej pozycji w Bayernie. Spędził w Monachium osiem lat. Wywalczył sześć tytułów mistrzowskich, zdobył pięć pucharów Niemiec. W Bayernie jest poważany do dziś i jako ekspert i komentator telewizyjny pytany o zdanie przy okazji kolejnych francuskich transferów. Bawarczycy mile wspominają prawego obrońcę Willy Sagnola, wicemistrza świata z 2006 roku. Grał w Bayernie aż dziewięć sezonów. W 2017 roku został asystentem Carlo Ancelottiego, a potem - po zwolnieniu Włocha - poprowadził drużynę w jednym meczu Bundesligi. Zupełnie zapomnianą postacią jest dziś Valerien Ismael. Do Bayernu przyszedł z Werderu Brema. Występował w nim przez dwa sezony. Nigdy nie był reprezentantem Francji i czuł się tym tak poszkodowany, że przyjął niemieckie obywatelstwo z myślą o występach w reprezentacji Niemiec na mundialu w 2006 roku. Uwielbianym do dziś przez kibiców Bayernu oraz miejscowych działaczy jest Franck Ribery. Przez 12 sezonów rozegrał w niemieckim klubie 425 meczów, strzelił 119 goli, miał 185 asyst. Wygrał Ligę Mistrzów w 2013 roku, dziewięciokrotnie był mistrzem Niemiec. Ribery i Bayern byli zakochani w sobie bezgranicznie. Gdy miał kłopoty w związku z kontaktami z nieletnią prostytutką Bayern stanął za nim murem, on często odwiedzał w więzieniu - odsiadującego wyrok za nadużycia podatkowe - Uliego Hoenessa. Płakał, gdy opuszczał swój ukochany klub. Takich piłkarzy jak Coman PSG nie chciał, ale Bayern tak Z obecnych Francuzów w Bayernie najdłuższy staż ma Kingsley Coman. Wypożyczony z Juventusu w 2015 roku związał się z Bawarczykami na stałe dwa lata później. Dziś mistrzowie Niemiec cenią Francuzów na tyle, że płacą za nich coraz większe pieniądze. W 2017 roku kupili z Olympique Lyon Corentina Tolisso za 40 milionów euro, co było wówczas rekordem klubowym. Pobili go dwa lata później płacąc Atletico Madryt 70 milionów za Lucasa Hernandeza. 35 milionów kosztował Benjamin Pavard, sprowadzony ze Stuttgartu. Skąd takie przywiązanie Bayernu do Francuzów? - Ich mentalność, styl gry, technika odpowiadają Bayernowi. Współczynnik jakości do ceny jest dla nas bardzo interesujący. Bardzo poważamy tych piłkarzy, oni u nas też od razu czują się bardzo dobrze - wyjaśniał w wywiadzie dla "France Football" szef Bawarczyków Karl-Heinz Rummenigge. Rummenigge nie musiał tego dodawać, ale to wydaje się oczywiste. Francuskie szkółki piłkarskie od lat posiadające reputację wyjątkowych i najlepszych na świecie są rezerwuarem piłkarskich talentów. Wystarczy tylko dokonać właściwego wyboru. - Ci piłkarze są świetnie przygotowani fizycznie, technicznie i mentalnie. W wieku 20 lat osiągają wyjątkową dojrzałość w grze i osobowościową. Dla każdego klubu niemieckiego są wzmocnieniem - dodał. Ale jak się okazuje nie dla PSG. W Bayernie gra dziś dwóch wychowanków paryżan: Coman i wspomniany na początku Nianzou, sprowadzony latem ubiegłego roku. Coman zdążył zagrać w PSG jako 16-latek, ale nie miał szans przebić się w zespole naszpikowanym gwiazdami. Odszedł i nie żałował swojego wyboru. To on pogrążył PSG w ubiegłorocznym finale Ligi Mistrzów w Lizbonie. Francuskie gazety pisały po tym, że jest przykładem tego jak w Paryżu traktuje się młodych, zdolnych francuskich zawodników i jak traktuje się takich w Bayernie. Olgierd Kwiatkowski