"Od pięknych porażek wolę brzydkie zwycięstwa" - bon mot Ashley’a Cole’a nie tylko przywołuje wspomnienie półfinału z Barceloną, ale jest zapowiedzią tego, czego można się spodziewać na Allianz Arena. W tym sezonie Chelsea odwykła od presji faworyta korzystając z wszystkich dobrodziejstw tego stanu. Nawet kochający ją Jose Mourinho przewidywał, że w rywalizacji z Katalończykami nie ma szans, tymczasem skazywanym na pożarcie londyńczykom wystarczyły trzy celne strzały, by wysłać na zieloną trawkę obrońcę trofeum. Dlaczego to samo nie miałoby spotkać w sobotę Bayernu? Puścić w niepamięć klęski z Borussią Dortmund Chelsea to dziś zaledwie szósta drużyna Premier League, ale jednocześnie zespół, który wyspecjalizował się w rywalizacji pucharowej. Dojrzałość, przebiegłość i determinacja - te cechy pozwoliły zdobyć Puchar Anglii, a także dotrzeć do wymarzonego finału Ligi Mistrzów. W sobotę będzie okazja, by koszmar przegranych rzutów karnych z Moskwy (2008) przestał nękać Cole’a, Drogbę, Lamparda i Terry’ego. Zdyskwalifikowany kapitan drużyny nie zrehabilituje się za przestrzeloną jedenastkę, ale dostał od UEFA zgodzę na ewentualne wzniesienie trofeum. Chelsea przypomina oddział starych komandosów koncentrujących wszystkie siły wyłącznie na zadaniach specjalnych. Takich, jak batalia z Bayernem, której stawką jest największy sukces w historii klubu, ale i jego przyszłość. Porażka oznacza rozstanie z Champions League, pierwsze w erze Romana Abramowicza. W tak samo trudnej sytuacji jest Bayern. Jeśli Bawarczycy zmogą w sobotę Chelsea, ich klęski w krajowej rywalizacji z Borussią Dortmund pójdą w niepamięć. Jeśli nie, zakończą sezon bez trofeum, co jest nie do wyobrażenia dla pogromcy Realu Madryt. Niebo i piekło dzieli cienka czerwona linia. Oba zespoły rzucą do walki nie tylko wszystkie umiejętności i siły, ale też nagromadzone przez lata doświadczenie i spryt. Tak jak w historii Chelsea bolesnym rozdziałem jest finał sprzed czterech lat z Manchesterem, tak dla Bawarczyków traumą pozostaje przegrany w 100 sekund pojedynek z tym samym rywalem z 1999 roku. Bukmacherzy stawiają na Bayern Siedmiu graczy nie zagra w sobotę za kartki, czterech z Chelsea (Terry, Ivanovic, Ramires, Meireles) i trzech z Bayernu (Alaba, Badstuber, Luiz Gustavo). Zdaniem Ikera Casillasa znacznie bardziej osłabia to londyńczyków, choć dobra wiadomość jest taka, że do gry mają być gotowi zmagający się z urazami środkowi obrońcy David Luiz i Gary Cahill. Drogę do bezdyskusyjnego triumfu nad Bayernem pokazała Chelsea w sobotę Borussia Dortmund zwyciężając 5-2 finał Pucharu Niemiec. Okazało się, że jeśli rywal potrafi zablokować bawarskie skrzydła (Robben, Alaba, Ribery i Lahm), kierowany przez Bastiana Schweinsteigera środek pomocy jest za mało kreatywny. Przesadne uzależnienie od przebłysków geniuszu skrzydłowych, jest największym problemem monachijczyków. Mimo to bukmacherzy stawiają na Bayern. I to dość zdecydowanie. Gra finał na swoim stadionie, jest drużyną bardziej kompletną. "Zalecam normalną, bawarską taktykę polegającą na długim trzymaniu piłki, ale też większą niż zazwyczaj cierpliwość. Chelsea nastawi się na zadanie jednego ciosu, a gdy jej się to uda, mecz może być już nie do uratowania" - mówi Stefan Effenberg, który był kapitanem Bayernu w wygranym finale Champions League w 2001 roku. Oliver Kahn obronił wtedy aż trzy jedenastki wykonywane przez piłkarzy Valencii. Tamten sukces nie wymazał jednak z jego pamięci bólu po klęsce z Manchesterem dwa lata wcześniej. "Chelsea boli finał z 2008 roku, jak nas ten z 1999. Wtedy byli potęgą, dziś można ich postrzegać, jako rywala przeciętnego, ale nikt nie jest na tyle głupi, by ich lekceważyć" - stwierdza. Poza tym nie jest wcale pewien, czy Bayernowi starczy siedem dni, by podnieść się po klęsce z Borussią. Czy starzejąca się kobra ukąsi śmiertelnie? Jeśli starzejąca się kobra z Chelsea znalazła w sobie dość atutów, by zdusić Barcelonę, to znaczy, że dla każdego rywala jej jad może być śmiertelny. Zgodnie ze słowami Cole'a londyńczycy mogą sobie pozwolić na każdą taktykę, a szczególnie na przywilej gry z kontry. Bayern musi zaatakować, podjąć ryzyko, odkryć się. Zdobędzie twierdzę, czy popełni niewybaczalne błędy? Na Allianz Arena zetrą się dwie filozofie budowy zespołu. Z jednej strony Chelsea stworzona na rekordowych transferach, z drugiej Bayern szczycący się działaniem na racjonalnych zasadach ekonomicznych. Bawarski klub "finansowe fair play" wcielał w życie, zanim pomysł urodził się w głowie Michela Platiniego. Dariusz Wołowski Czytaj tekst Darka Wołowskiego i dyskutuj z nim na jego blogu o futbolu